Rozzłoszczony, ale przede wszystkim zawiedziony, opuściłem "nasze" miejsce. Być może za ostro zareagowałem. Być może nie powinienem był zachować się w ten sposób. Jednak myślałem, że Bonnie mi ufa. Wierzyłem w to i miałem nadzieję, iż faktycznie tak jest. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że się myliłem. Ta sytuacja uświadomiła mi, iż jestem w błędzie i zapobiegła kolejnemu, który chciałem popełnić.
Miałem zamiar spotkać się z dziewczyną o kruczoczarnych włosach w celu...
- Zayn, zaczekaj! - usłyszałem za sobą.
Początkowo miałem zamiar zignorować moją, jak dotychczas uważałem, przyjaciółkę, lecz nie potrafiłem. Zatrzymałem się i powoli odwróciłem przodem do kobiety.
- Zayn, przepraszam. - wyszeptała, gdy znalazła się tuż przy mnie.
Widziałem, że jest jej ciężko, ale miałem już dosyć. Czułem się mylony. Musiałem wiedzieć na czym stoję, bo w przeciwnym razie nie widziałem sensu dla naszej znajomości.
- Dlaczego mi nie ufasz? - zapytałem bez żadnych ogródek.
- Ufam ci. - szepnęła, a ja mimowolnie prychnąłem.
- Na prawdę? Więc dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto cię uderzył? - odparłem.
Nie odpowiedziała, co dla mnie było jednoznaczne.
- No widzisz. - mruknąłem, po czym odwróciłem się od dziewczyny, by skierować się do domu.
Bolała mnie świadomość, że mi nie ufała. Cholernie silny ból wypełnił moje serce. Czułem, jak ostry nóż zostaje w nie wbity.
PAIN.
Przed odejściem, ponownie, powstrzymał mnie jej głos.
- Zayn, ja ci ufam, zrozum to w końcu! - uniosła się.
- Więc dlaczego, do cholery, nie możesz mi powiedzieć?! - krzyknąłem stając tak blisko niej, jak jeszcze nigdy.
- Bo to, co się stało, to już zamknięty rozdział mojego życia. Nie ma sensu tego poruszać. Poza tym nie mam zamiaru obarczać cię moimi problemami. - wyjaśniła spokojnie.
- Nie obarczasz. - mruknąłem.
- I niech tak pozostanie.
- Nie! - warknąłem.
Dlaczego ona musi być tak uparta i wkurwiająca?!
- Nie możesz być tak cholernie zamknięta na pomoc, której staram ci się udzielić. Wiesz o mnie prawie wszystko, nawet najmniejsze szczegóły, podczas, gdy kiedy ja staram się dowiedzieć, kto cię uderzył, ty chowasz to w tajemnicy. Jesteśmy przyjaciółmi, do cholery! - krzyczałem.
Wziąłem kilka głębokich wdechów, by się uspokoić, po czym kontynuowałem.
- Nie ufasz mi, Bonnie, i nawet nie staraj mi się wmówić, że jest inaczej. Nie wiem dlaczego... Ale wiem jedno. Bez zaufania nie da się stworzyć związku.
Tak, chciałem się z nią związać, ale teraz ze świadomością braku zaufania z jej strony - nie potrafię.
- Słucham?! - wrzasnęła niekontrolowanie, najwyraźniej mocno zaskoczona moimi słowami.
- Zakochuję się w tobie, Bonnie. - wyznałem. - Jednak w tym momencie nie ma to znaczenia.
- Jak to nie ma znaczenia? - pisnęła.
Ej, bo zaraz zejdziesz.
- Uspokój się.
- Co? Już się dla ciebie nie liczę, tak?
Łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Nie mogłem na to patrzeć. Chciałem otrzeć słone krople z jej twarzy, jednak gwałtownie się ode mnie odsunęła.
- Czy ty siebie słyszysz?! - krzyknąłem nie dowierzając w słowa, które przed chwilą padły z ust niebieskookiej. - Przed chwilą, powiedziałem ci, że się w tobie zakochuję, a ty mi zarzucasz, że się dla mnie nie liczysz?! Kurwa, Bonnie, ogarnij się! Cholernie mi na tobie zależy. Chcę o ciebie dbać, troszczyć się tak, jak do teraz, ale jak mam to robić, skoro nie mówisz mi najważniejszych rzeczy? Bonnie, przepraszam. Ja tak nie potrafię. Nie mogę zaangażować się w związek z osobą, która mi nie ufa. Przykro mi.
Po tych słowach podszedłem do niej i złożyłem na jej ustach delikatny pocałunek. Niespodziewanie, dziewczyna przyciągnęła mnie bliżej siebie i pogłębiła pieszczotę.
- Przepraszam, Bonnie. - wyszeptałem, kiedy opieraliśmy się o siebie czołami, płytko oddychając.
Widziałem, że ledwo powstrzymuje łzy, ale ja już podjąłem decyzję.
I'M SORRY...
Delikatnym ruchem odsunąłem się od niebieskookiej.
- Żegnaj. - wyszeptałem.
Spojrzałem na nią po raz ostatni, po czym odszedłem zostawiając ją tam samą sobie, ze łzami spływającymi po policzkach.
Nie tak miało wyglądać to spotkanie.
***
Nie miałem zamiaru użalać się nad sobą. Moje serce, już raz złamane, było przyzwyczajone do bólu, a ja, nie raz zraniony, ignorowałem kłujący ból tam, w środku, starając się wmówić sobie, że to nic, że przejdzie. W końcu jedna dziewczyna w tę czy wew tę, co za różnica?
Wyszedłem z kabiny prysznicowej owijając dolne partie ciała ręcznikiem, po czym stanąłem przed lustrem wpatrując się w swoje odbicie.
Zdecydowanie nie jestem to samą osobą, co kiedyś. Nawet nie jestem tą samą osobą, co wczoraj.
Do niedawna nie wierzyłem w to, że człowiek potrafi zmienić się z dnia na dzień. Dziś sam tego doświadczyłem i nie chcę tego nigdy więcej. Obiecuję sobie się nie zmieniać. Nigdy. Dla nikogo.
I PROMISE!
Wybiła godzina 20:00, a ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Jak wcześniej wspominałem nie miałem zamiaru użalać się nad sobą, ale chyba nie bardzo mi to wyszło. Dotychczas leżałem w sypialni na łóżku i rozmyślałem o dzisiejszym dniu, a przede wszystkim o Bonnie. Co teraz robi, gdzie jest, z kim jest...
Kurwa, żałuję, że tak to się skończyło. Może ona faktycznie mi ufała i nie chciała zawracać mi głowy swoimi problemami, ale jesteśmy...byliśmy przyjaciółmi, do cholery! Powinna mi mówić o tak ważnych rzeczach, a nie trzymać je w tajemnicy. Ona znała każdy mój sekret. No, prawie. W każdym bądź razie, kiedy tylko pytała mnie o coś na mój temat - odpowiadałem jej, nawet, gdy była to rzecz błaha, nieważna, zupełnie nieprzydatna. Ona natomiast te najważniejsze i dla mnie, i dla niej, ukrywała. Nie tak to powinno wyglądać. Nie na tym polega przyjaźń. Nie na tym polega zaufanie.
IT SHOULDN'T BE LIKE THAT.
Żeby nie było, że cały dzień przeleżałem na łóżku, wziąłem do ręki telefon i wszedłem na portale społecznościowe, które odwiedzam dość regularnie. Okazało się, iż w dniu dzisiejszym jest otwarcie nowego klubu w mieście. Ze względu na to, pewnie większość ludzi uda się właśnie tam, więc ja miałem zamiar wybrać się do innego miejsca.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, z której tradycyjnie wyjąłem czarny t-shirt, tego samego koloru dżinsowe rurki i skórzaną ramoneskę.
Przebrałem się, ułożyłem włosy i opuściłem mieszkanie.
***
Po około 20-minutowym spacerze znalazłem się przed "Heaven" - jednym z klubów, do których kiedyś chodziłem najczęściej. Lubiłem go i lubię nadal, mimo że dawno go nie odwiedzałem.
Tak, jak myślałem, niewiele osób w nim było, w porównaniu do tego, co zawsze się tu działo. Przychodziły tutaj setki ludzi, by oderwać się od szarej rzeczywistości i dać ponieść dobrej muzyce, zapodawanej przez DJa. Dziś może było ich około 100.
Gdy tylko ochroniarz mnie "sprawdził", wszedłem do środka całkowicie ignorując uderzenie we mnie zapachu alkoholu, papierosów, perfum i potu. Nieciekawa mieszanka, ale da się przywyknąć.
Pierwsze co zrobiłem, to podszedłem do baru, by zamówić jakiś napój wysoko procentowy. W dupie mam to, że miałem się nie użalać. Widocznie taka moja natura - rozpamiętywanie i żałowanie. Nic na to nie poradzę. A z racji tego, że alkohol najbardziej pomagał mi w tego typu sytuacjach - i dziś postanowiłem skorzystać z oferowanej przez niego pomocy.
- Raz Black Russian proszę. - powiedziałem na tyle głośno, by barman stojący za ladą mógł mnie usłyszeć, bowiem przez poziom głośności muzyki ciężko było się porozumieć, używając zwykłego tonu.
- Już się robi. - odpowiedział, po czym zabrał się za przygotowanie mocnego drinka.
Nie minęła chwila, a wysokoprocentowy napój stanął tuż przede mną.
- Na koszt firmy. - krzyknął delikatnie się uśmiechając.
Okej.
- Dzięki.
Myślałem, że uda mi się wypić owego drinka na raz, jednak myliłem się. Był cholernie mocny.
VERY WELL!
Pomimo mocy owego napoju, szklanka była pusta po kilkudziesięciu sekundach. Odstawiłem ją na blat, po czym odwróciłem się na krześle i spojrzałem na parkiet, który prawie cały zapełniony był ludźmi różnych narodowości. Pod tym względem nasze miasto było bardzo podobne do Londynu. Mogłeś spotkać tutaj Azjatów, Ruskich, Polaków, Niemców, Amerykanów, Afrykańczyków i innych. Wszystkich. Ludzie ściągają do Wielkiej Brytanii w celu znalezienia pracy, ale w końcu nadejdzie taki moment, że to Brytyjczycy będą emigrować w pogoni za zatrudnieniem.
W tłumie wypatrzyłem śliczną blondynkę. Bez zastanowienia udałem się w jej kierunku. Podszedłem do niej od tyłu i zbliżyłem usta do ucha dziewczyny.
- Zatańcz ze mną, skarbie. - wyszeptałem, jednak na tyle głośno, by zdołała mnie usłyszeć.
Powoli odwróciła się w moim kierunku i spojrzała mi prosto w oczy. Odwzajemniłem ten gest. Miała piękne, niebieskie tęczówki. Jak Bonnie...
Kurwa!
Blondynka zarzuciła mi ręce na szyję, a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie tak, że nasze ciała maksymalnie się ze sobą stykały. Jej ruchy były niesamowicie seksowne. Ona była seksowna. Może gdyby nie dzisiejsza sytuacja. Może gdyby nie fakt, że Bonnie prawdopodobnie mi nie ufa. Może gdyby nie to, że chyba zakochałem się w dziewczynie o czarnych jak smoła włosach. Może gdyby nie to wszystko, sprawa z blondynką potoczyłaby się inaczej. Pewnie wylądowalibyśmy w łóżku.
WHATEVER.
Piosenka dobiegła końca, a pożądanie między nami narastało z każdą chwilą.
- Dziękuję za taniec. - powiedziałem, po czym pocałowałem zdziwioną blondynkę w policzek.
Najwyraźniej nie tego się spodziewała. Nie martw się, kochanie. Też chciałbym, aby nasze spotkanie inaczej się zakończyło.
W momencie, gdy moje wargi dotknęły policzka filigranowej blondynki, przez moje ciało przebiegł dreszcz, którego wydawało mi się, miałem już okazję doświadczyć. Problem w tym, że nie wiedziałem w jakich okolicznościach i co go wywołało.
Dziwne.
Nieważne.
Zostawiłem osłupiałą blondynkę na środku parkietu, po czym ponownie skierowałem się do baru, w celu spożycia kolejnego, mocnego drinka. Potrzebowałem tego, jak diabli.
- Jeszcze raz to samo. - powiedziałem mając nadzieję, że barman mnie zapamiętał. W końcu chyba nie każdemu stawiają drinki na koszt firmy, prawda?
- Już się robi, przystojniaczku. - odparł puszczając mi oczko.
Co do chuja?!
Barman postawił przede mną szklankę z trunkiem, po czym odszedł, by zająć się innymi klientami.
Zacząłem sączyć powoli drinka, kiedy ponownie poczułem tę dziwną iskrę przechodzącą przez moje ciało, spowodowaną dotykiem osoby, której jeszcze nie zdążyłam zauważyć.
Odwróciłem się w jej kierunku i ujrzałem szczupłą kobietę o kasztanowych włosach, która usiadła na krzesełku tuż obok mnie. Przyglądałem jej się z zaciekawieniem. Byłem cholernie pewny, że gdzieś już ją widziałem. Spojrzała na mnie, a gdy ujrzałem jej zielone oczy, wiedziałem już skąd ją znam.
Równie zszokowana patrzyła na mnie, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa.
OH FUCK!
Od autorki:
No to macie kolejny rozdział, a ja mam nadzieję, że Wam się spodoba.
W sumie to nawet jestem z niego zadowolona, a jeszcze bardziej z faktu, że mam już napisane kilka kolejnych XDD
W każdym bądź razie miło by było, gdybyście skomentowały ten, bo to zmotywowałoby mnie do dalszej pracy.
Fajnie jest mieć tę świadomość, że ktoś czyta te moje wypociny.
Także do dzieła, lasky! :DD
Podjęli mi mowę. Super rozdział. I co więcej? Nic. Kocham.
OdpowiedzUsuńI'm your first fan bejbe.
Gudipetebcvxqlosnfie świetny rozdział! Mam nadzieje, że szybko wstawisz następny! :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, naprawdę! :) Na sam początek powiem, że nieco jest mi szkoda Bonnie, ale w gruncie rzeczy sama sobie zasłużyła na takie traktowanie. Gdyby tylko powiedziała Zaynowi co się stało, przecież to jej przyjaciel, powinna mu ufać. Rozumiem, że się bała, a może nawet wstydziła.. Kto wie, ale tak czy inaczej, kiedy jesteś z kimś tak blisko jak ona i Malik, to powinno się mieć bezgraniczne zaufanie do tej drugiej osoby. Szkoda, że nie odważyła się powiedzieć mu prawdy, może wtedy między nimi wszystko potoczyłoby się nieco inaczej. Oczywiście przykro mi też ze względu na Zayna, który coś nie ma szczęścia do tych kobiet, ale czuję coś, że owa kobieta o kasztanowych włosach to nie przypadek i że zawojuje w jego życiu zmieniając je na lepsze, tego mu życzę. A! Zapomniałabym.. Moment kiedy Zaynowi wydaje się, że barman chce go poderwać- epik, haha <3 Pozdrawiam i życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie obyś dalej pisała !
OdpowiedzUsuń