wtorek, 28 stycznia 2014

Przepraszam

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, BARDZO WAS PRZEPRASZAM!

Nie mam bladego pojęcia, kiedy pojawi się nowy rozdział.
Nie mogę się skupić, a mam masę rzeczy na głowie.
Przepraszam.

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział I

Hejoo!

Wpadłam tylko na moment, by oznajmić Wam, iż na:
(Witaj w Piekle - Harry Styles fanfiction)
pojawił się już pierwszy rozdział :)
Mam nadzieję, że po przeczytaniu skomentujecie,
bowiem bardzo mnie to zmotywuje do dalszego działania.
Pozdrawiam i czekam xx

piątek, 17 stycznia 2014

4. "Nie podpiszę tego"

     Rozumiał ją.
     Rozumiał, że chce zrezygnować ze względu na ich relacje, jednak musiał zrobić wszystko, by zatrzymać ją w firmie. Już nie myślał o tym, że mogliby do siebie wrócić, ale nie mógł stracić jednego z najlepszych pracowników. O nie.
- Dlaczego? - zapytał równie poważnym tonem.
Skanował uważnie jej twarz próbując doszukać się jakichkolwiek emocji, które zdradziłyby jej stan. Obojętność, którą wręcz emanowała sprawiała, że nie miał pojęcia jak się zachować, bo nie znał jej myśli. Jeszcze kilka dni temu było zupełnie inaczej. Lepiej.
- Powody osobiste. - odparła, jednak w tym momencie Thomas ujrzał jej zawahanie, zwątpienie, niepewność i ból, który sprawiała jej ta rozmowa.
Nie chciał, by cierpiała. Nienawidził siebie za to, że ją stracił, bo nikogo innego nie mógł o to obwiniać. Słowa, które padły wczoraj z jego ust wypowiedziane były w złości. Nie panował nad sobą. Widok Grace z tym Mulatem był dla niego niczym tysiące ostrzy wbitych w jego serce. Nie potrafił pogodzić się z tym, że ma kogoś innego, kto sprawia, że się uśmiecha. W dodatku tuż po tym jak zerwali. Nienawidził siebie za to wszystko.
- To nie jest żadne uzasadnienie. - bąknął blondyn.
- Z całym szacunkiem, ale jest pan moim pracodawcą, zatem nie powinno pana interesować moje życie prywatne. Łączą nas tylko stosunki zawodowe, które dziś chcę zerwać. Z powodów osobistych. - odparła kobieta nie spuszczając wzroku z Coopera.
Zachowywała się bardzo profesjonalnie, co zaimponowało Thomasowi, jednak zabolało go to, iż zwracała się do niego per pan, a relację między nimi określiła jako czysto zawodową.
Czyżby całkowicie przekreśliła ich związek? Czyżby wymazała wszystkie spędzone razem chwile z pamięci? Niemożliwe...
- Grace, jesteś jedną z moich najlepszych pracownic. Myślisz, że pozwolę ci odejść, ot tak?
Nie spodziewała się takich słów, jednak nie dała po sobie tego poznać. Była profesjonalistką i tego samego oczekiwała od Thomasa. Niestety się zawiodła. Widziała, że on nadal ma nadzieję na to, że do siebie wrócą. Jednak dla niej ich związek to już przeszłość. Nie ma zamiaru ponownie łączyć się z mężczyzną, który tak mocno ją zranił. Gdyby jej nie zwyzywał, może wtedy... Jednak co się stało, to się nie odstanie.
- Nie potrzebuję pańskiego pozwolenia tylko podpisu. Przykro mi, ale już zadecydowałam. Nie mam zamiaru tutaj dłużej pracować. - oznajmiła sucho.
Zirytowało ją zachowanie Coopera. Nie powinien ingerować w jej decyzje i życie prywatne. Jeśli składa wymówienie, pracodawca ma obowiązek podpisać jej dokumenty i pozwolić odejść.
- Nie podpiszę tego.
- Słucham?
- Nie podpiszę tego.
Panna Pickett zamknęła oczy, oparła się o biurko i zaczęła głęboko oddychać w celu uspokojenia się. Nie odpowiadało jej to, iż nie może dostać tego, o co prosi. Chce się zwolnić i zrobi wszystko, by do tego doszło. Przynajmniej tak sobie wmawiała.
- Dlaczego? - zapytała.
Jej głos drżał, jednak było to skutkiem tylko i wyłącznie zdenerwowania kobiety.
- Ponieważ jesteś jednym z moich najlepszych pracowników. - powtórzył swoje uzasadnienie, jednak dla Grace nie było ono wystarczające.
- Są lepsi i będą lepsi. Kiedy składam wymówienie ma pan obowiązek podpisania go. Tak jest zapisane w naszej umowie. Może powinnam ją panu przeczytać dla przypomnienia?
- Dobrze znam jej treść. Jest w niej zawarty również punkt o tym, że kiedy pracownik składa taki dokument, mam prawo do tego, by go przekonać do kontynuowania pracy w firmie. Może powinienem przeczytać ci ponownie jej treść? - Szach i mat. Cooper wygrywa.
- Nie trzeba. - mruknęła i zrezygnowana usiadła na fotelu.
Cooper posłał jej zwycięski uśmieszek, który, gdyby tylko mogła, chętnie zmazałaby z jego twarzy za pomocą swojej pięści.
Nie wiedziała co robić. Czuła się przegrana, Wiedziała, że Thomas nie odpuści.
- A teraz powiedz dlaczego chcesz się zwolnić. - powiedział blondyn zajmując miejsce na przeciwko niej.
- Nie mam zamiaru więcej na ciebie patrzeć. Zadowolony? - warknęła.
Uuu, zła Grace... to seksowna Grace - tak uważał Cooper i widząc ją właśnie taką miał ochotę rozzłościć ją jeszcze bardziej, a potem wykorzystać to w łóżku. Jednak nie miał już takiej możliwości. A może...?
- Złość piękności szkodzi. - skomentował, co sprawiło, że Grace od wybuchu dzieliło naprawdę niewiele.
Podniosła się i podeszła do blondyna. Chwyciła Thomasa za  kołnierz od koszuli i zmusiła do wstania. Takiej jej jeszcze nie znał. Podobało mu się to.
- Albo mnie zwolnisz, albo spotkamy się w sądzie. - zagroziła i w tym momencie Cooper wpił się w jej usta. Namiętnie, agresywnie, z miłością...
Nie planował tego, to był impuls. Nie mógł się powstrzymać, wszystko wymsknęło mu się spod kontroli. Grace działała na niego właśnie w taki sposób i nie mógł sobie z tym poradzić, nawet się nie starał. Podobało mu się to, zdecydowanie.
Na początku stawiała opór, wyrywała się, rzucała, kopała, jednak ostatecznie całkowicie poddała się Cooperowi, jego urokowi i umiejętnościom.
Kiedy oni się, za przeproszeniem, pieprzyli Zayn czekał na Grace w jej gabinecie i nie wiedział co ze sobą zrobić. Ostatecznie postanowił poznać chociaż w najmniejszym stopniu firmę, w której pracowała panna Pickett. Gdy tak krążył korytarzami, nagle przed oczyma mignęła mu znajoma sylwetka, jednakże stwierdził, że to umysł płata mu figle i zignorował to dopóki nie ujrzał jej po raz kolejny. Tym razem ze wzajemnością.
Powiedzieć, że był w szoku to zdecydowanie za mało. Jego zdziwienia nie da się opisać słowami. To było coś... wielkiego, niespotykanego. Miałam wrażenie, że ujrzał ducha albo coś znacznie gorszego. Coś w co nie wierzył, a nagle mu się ukazało. Nie był przerażony. Był skonsternowany i zszokowany. Nie był w stanie wykonać żadnego kroku, dopóki ona tego nie zrobiła. Podeszła do niego i posłała delikatny uśmiech.
- Witaj, Zayn. - powiedziała i w tym momencie do głowy Malika powróciły wszystkie wspomnienia z nią związane i uderzyły w niego z potrójną siłą. Nie chciał tego. Zakończył ten rozdział w swoim życiu. Teraz miał się skupić tylko i wyłącznie na Grace.
- Perrie... - szepnął nadal ogromnie zdziwiony. Nie wierzył, że to się dzieje na prawdę.
- Jak się masz? - zapytała blondynka, która wydawała się czuć komfortowo w zaistniałej sytuacji. Czyżby faktycznie zapomniała o tym, co ich łączyło? Nie poczuła nic, kiedy go zobaczyła? Te i inne pytania pojawiały się w głowie Zayna w kolejnych sekundach. Nie mógł znieść natłoku myśli.
Nie odpowiedział. Nie był w stanie. Szok, który całkowicie nim zawładnął w momencie, kiedy ją zobaczył, do tej pory go nie opuścił, a wygląd kobiety wcale mu tego nie ułatwiał.
Wypiękniała, zdecydowanie. Prezentowała się niesamowicie. Długie, wyprostowane blond włosy spływały kaskadami po jej plecach i ramionach, czarna koszula z ćwiekami na kołnierzyku oraz zwężane spodnie w kolorze czerwonym idealnie podkreślały atuty jej ciała. Uśmiechnięte usta podkreślone bordową szminką i błękitne oczy ozdobione czarną kreską doskonale pasowały do jej wspaniałej urody. Była piękna, niezaprzeczalnie. W tym momencie Zayn byłby w stanie powiedzieć, że Grace przy jego byłej nie jest wcale tak idealna, za jaką ją dotychczas uważał. Jednak był w szoku, nie myślał normalnie.
- Co ty tu robisz? - wyjąkał, po czym od razu odchrząknął, by przywrócić się choć w najmniejszym stopniu do porządku.
- Pracuję tu. Od wczoraj. - posłała mu delikatny uśmiech.
Nie spuszczała z niego wzroku. Była pod wrażeniem. Wymężniał, a kilkudniowy zarost dodawał mu seksapilu. Gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na niego. Tu i teraz. Jednak wiedziała, że jest to niemożliwe. Zerwali. Zdradziła go, czego nie mogła sobie wybaczyć do tej pory. Kochała go nad życie i nie potrafiła zrozumieć dlaczego postąpiła w ten sposób wobec niego. Uważała go za tego jedynego, więc zerwała wszelki kontakt ze swoim kochankiem. Przez długi czas nie mogła na siebie spojrzeć, na Michaela również. Obwiniała jego i, głównie, siebie za to, co się stało. Za to, że straciła miłość swojego życia. Chciała popełnić samobójstwo, jednak Bóg "podarował" jej wspaniałych przyjaciół, którzy byli przy niej w trudnych chwilach i otoczyli ją opieką oraz wsparciem, dzięki czemu nadal żyje. Co więcej, spotkała swojego ukochanego. Miała świadomość tego, iż może być teraz w związku z kimś innym i może być szczęśliwy z ową kobietą. Bolała ją ta myśl, jednak cieszyła się, że jego życie jakoś się ułożyło, choć tak naprawdę nie wiedziała, jak ono teraz wygląda. A chciała, lecz Zayn nie wydawał się chętny do jakiejkolwiek rozmowy, dlatego też postanowiła odpuścić i powrócić do swoich obowiązków. W końcu wczoraj zaczęła tutaj pracę, a szef może przyjść w każdej chwili i ją skontrolować.
- Muszę wracać do pracy. Miło było cię zobaczyć. - powiedziała i już chciała odejść, lecz zatrzymał ją głos Malika. Głos, za którym tak bardzo tęskniła. Głos mężczyzny, którego tak bardzo chciała mieć znów przy sobie.
- Zaczekaj... - Nie wiedział, co chciał osiągnąć i dlaczego to słowo wypłynęło z jego ust, jednak miał wrażenie, że musiał porozmawiać z Perrie. O tym, co było, jest i będzie. To dziwne, kiedy jeszcze wczoraj jego myśli w 100% wypełniała Grace. - Może masz ochotę na lunch? - zapytał niepewnie. Czuł się jak nastolatek, który po raz pierwszy zagadał do dziewczyny, w celu umówienia się z nią na randkę.
- Chętnie. Jutro?
- Jutro.
Żadne z nich nie miało pojęcia, że w momencie, gdy oni stali naprzeciw siebie i posyłali sobie pełne zadowolenia uśmiechy, Thomas i Grace właśnie szczytowali.
To był szybki numerek. Jeden z tych, które towarzyszyły im dość często, kiedy jeszcze byli razem. Z tą różnicą, że dzisiejszy był intensywniejszy i przepełniony miłością, którą Cooper darzył kobietę o kasztanowych włosach.
- To nie powinno się wydarzyć. - mruknęła zdenerwowana Grace, po czym chciała wstać w celu ubrania się, jednak blondyn pociągnął ją w dół, w wyniku czego wylądowała u niego na kolanach.
Ponownie zaczęła się wyrywać, jednak jego uchwyt był tak silny, że nie dała rady się uwolnić. Nienawidziła uczucia bezsilności. Nienawidziła chwil, kiedy nie mogła poradzić sobie z problemami, a jednym z nich był Cooper.
- Nienawidzę cię. - szepnęła i zalała się łzami. Znowu. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Irytowało ją jej własne zachowanie. Nie poznawała siebie samej. - Nienawidzę, rozumiesz?! - krzyczała uderzając pięściami o jego klatkę piersiową. - Mącisz w moim życiu, jak mało kto. Nie chcę cię tu! Miałeś się w nim więcej nie pojawić! Byłam szczęśliwa, a ty to wszystko spierdoliłeś! Nienawidzę cię za to, Cooper. Nienawidzę! Jesteś cholernym egoistą, który myśli tylko i wyłącznie o sobie! Nienawidzę cię! Nienawidzę! Nienawidzę! Nienawidzę... - ostatnie słowo wyszeptała zmęczona zaistniałą sytuacją, ich relacją, smutną rzeczywistością. Wszystkim. Miała dość. Potrzebowała odpoczynku.
W końcu Thomas ją puścił, a ona mogła na spokojnie się ubrać. Kiedy to nastąpiło, podeszła do drzwi i chwyciła klamkę.
- Zostanę w firmie, ale nie masz prawa mnie dotykać w żaden sposób. Nie możesz mnie prowokować, patrzeć na mnie tym swoim zakochanym wzrokiem, wabić, faworyzować. Masz mnie traktować tak, jak pozostałych pracowników. W przeciwnym razie nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - oznajmiła, po czym skierowała się do łazienki, aby poprawić makijaż, a następnie powróciła do swojego gabinetu, gdzie czekał na nią Zayn.
- I co? - zapytał Mulat, kiedy tylko ujrzał filigranową kobietę.
- Będę tu nadal pracować. Zawarliśmy pewną umowę. - bąknęła, nawet na niego nie spoglądając. Wszystko dookoła wydawało się bardziej interesujące.
- Też "seks-przyjaciele"? - nie chciał tego powiedzieć. Nie wiedział, co w niego wstąpiło, dlatego od razu skruszony przeprosił.
Pickett najwidoczniej nie bardzo wzięła sobie do serca jego słowa, bowiem myślami cały czas krążyła wokół tego, co niedawno wydarzyło się w gabinecie prezesa i zarazem założyciela firmy.
Malik nie rozumiał zachowania towarzyszki. Jeszcze wczoraj płakała z powodu Coopera, twierdziła, że nie chce go więcej w swoim życiu, a dziś, kiedy miała się zwolnić - zawarła z nim jakąś umowę i kontynuuje pracę w firmie. Nie rozumiał tego. Ona z resztą też.



Od autorki:
No troszkę mi zeszło z tym rozdziałem, za co bardzo przepraszam.
Brak czasu. Postaram się nadrobić w ferie wszelkie zaległości, napisać kilka kolejnych rozdziałów, o ile mi się uda i będę mieć wenę.
Tym czasem pozdrawiam i czekam na komentarze xx

niedziela, 12 stycznia 2014

Witaj w piekle - Harry Styles fanfiction


Serdecznie zapraszam do przeczytania prologu, 
który przed chwilką zamieściłam na powyższym blogu.
Nie, wcale nie czuję, że rymuję XDD
W każdym bądź razie - prolog za dużo nie mówi, jednak moim zdaniem wystarczająco.
Mam nadzieję, że zechcecie przeczytać, a nawet skomentować.
Byłoby mi baaardzo miło xx

Odnośnie fabuły: wg mnie jeszcze się z taką nie spotkaliście, więc liczę na to, że wam się spodoba :)

sobota, 4 stycznia 2014

3. "Stoi"

Od autorki:
Rozdział do najdłuższych nie należy i przyszły prawdopodobnie również nie będzie. Aczkolwiek to zależy od mojej ukochanej przyjaciółki - weny.
Myślę, że nie jest źle, ale wiem, iż mogło być lepiej. No cóż, bywa :)
Część z was domyśliła się, że Grace zaproponuje układ Friends With Benefits. Chcę uprzedzić, że kilka kolejnych rozdziałów, łącznie z tym, zainspirowane są właśnie tym filmem, także możecie spodziewać się pewnych podobieństw. Niewielu, ale jednak.
Mimo to mam nadzieję, że zechcecie czytać dalej moje opowiadanie i się do niego nie zrazicie w żaden sposób :)
Czekam na komentarze i GŁOSY W SONDZIE, KTÓRA JUŻ ZA NIEDŁUGO SIĘ KOŃCZY! 
Pozdrawiam xx


     Zayn uważnie przyglądał się filigranowej kobiecie leżącej tuż przy nim i mimo że oboje byli nadzy, zaspokojeni i szczęśliwi, a ich dłonie nadal były złączone - romantyczny nastrój wyparował, jak z bicza strzelił w momencie, gdy Grace wyskoczyła ze swoją propozycją o umowie.
Malik był zupełnie skołowany, bowiem nie wiedział czego ma się spodziewać, a panna Pickett cały czas milczała, więc ciekawość i stres powoli zżerały go od środka.
Spojrzał na nią wyczekująco z nadzieją, że ten błagalny i zniecierpliwiony wzrok jakoś na nią podziała, jednak nic z tego. Cały czas milczała i patrzyla w jeden punkt znajdujący się gdzieś na ścianie prawdopodobnie obmyślając wszystkie za i przeciw swojej propozycji.
- Gracie, proszę cię. Nie trzymaj mnie już w niepewności, bo za chwilę nie wytrzymam. - bąknął Malik opierając się na łokciu i z zaciekawieniem przygladając sie kobiecie, która w końcu postanowiła odwzajemnić jego spojrzenie.
Pickett usiadła po turecku nawet nie zwracając uwagi na to, że koc nie zasłania już jej górnych partii ciała. Chociaż nigdy się go nie wstydziła, więc nie miała z tym problemu.
Mimo tego, że jej idealne piersi były zupełnie odkryte Zayn nawet na nie nie spojrzał. Utrzymywał kontakt wzrokowy z kobietą i oczekiwał wyjaśnień.
- Ta propozcja może wydawać ci się czymś niezrozumiałym z racji tego, że znasz sytuację z Cooperem, jednak wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - zaczęła niepewnie Grace, a gdy usłyszała przytaknięcie Malika, kontynuowała. - Nie chcę znowu płakać przez jakiegokolwiek mężczyznę. Nie chcę się angażować, bo to tylko grozi późniejszym cierpieniem, a ja już mam dość. Dlatego proponuję ci pewien układ, a mianowicie seksprzyjaciele. Będzie łączył nas tylko i wyłącznie seks. Zero uczuć, zero emocji, zero zaangażowania, zero cierpienia. Zgadzasz się na to?
Stwierdzić, że Zayn był zaskoczony to zupełne niedopowiedzenie. Jego mina nie wyrażała nic poza jednym, wielkim szokiem. Nie spodziewał się czegoś takiego. Chciał rozwinąć tę znajomość tak, by z czasem przerodziła się w coś więcej i już na samym początku znalazł się na straconej pozycji, gdyż Grace nie chce się w nic zngażować. Seksprzyjaciele? To chore! Przynajmniej tak uważał Malik. Dla młodej kobiety jest to bardzo dobra opcja, chociaż w głębi duszy chciałaby, aby Mulat stał się dla niej kimś więcej. Grace, kochanie, już się pogubiłaś w zeznaniach, jak widzę.
- Jesteś tego pewna? Nie chciałabyś spróbować...czegoś więcej?
- Chciałabym, oczywiście, że bym chciała! Ale nie chcę ryzykować. Nie mam zamiaru cierpieć po raz kolejny, już mówiłam. Jeżeli los zechce, ten układ przerodzi się potem w coś więcej, ale na razie... pozostańmy przy tym. - wyjaśniła - Zatem, zgadzasz się? - ponowiła pytanie, lecz mimo stwarzanych przez siebie pozorów, wcale nie była spokojna. Obawiała się odrzucenia, a tego nie chciała. Lecz gdyby faktycznie tak się stało, o "rozstanie" mogłaby obwiniać tylko i wyłącznie siebie. Nikogo więcej.
- A co jeśli któreś z nas znajdzie sobie kogoś innego? Co jeśli któreś z nas się zakocha w kimś innym? To nie będzie bolesne? Będzie, Grace. A na to jesteś gotowa? - Malik zadawał kolejne pytania, a panna Pickett czuła się coraz bardziej zagubiona.
Miał rację, zdecydowanie ją miał. Propoponując ten układ Grace nie pomyślała o tym, że skoro nie są wobec siebie zobowiązani ona może go stracić. Znalazła się między Scylla a Chybrydą. Nie wiedziała co robić.
- Zgadzasz się? - powtórzyła pytanie zdenerwowana, o wiele bardziej niż dotychczas. Stresowała się jak nigdy. Popełniła ogromny błąd.
Chwila zawahania. Milczenie. Atmosfera staje się coraz gęstsza, a Grace traci nadzieję.
- Rozumiem. - szepnęła rozczarowana, po czym podniosła się z ziemi i owinęła swe ciało kocem, tym samym odkrywając nagiego Malika.
- Zgadzam się. - oznajmił Zayn, co sprawiło, że kobieta o kasztanowych włosach gwałtowanie się zatrzymała.
- Słucham? - zapytała z niedowierzaniem, jednak nie odwróciła się w stronę Mulata.
- Zgadzam się. - powtórzył Zayn, tym razem pewniej.
W tym momencie Grace podbiegła w stronę mężczyzny i dosłownie rzuciła się na niego.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. - szepnęła szeroko sie uśmiechając, po czym namiętnie pocałowała Malika.

***

Grace obudziła się w ramionach Zayna i w momencie, kiedy otworzyła oczy i ujrzała jego piękne ciało, do jej głowy napłynęły wspomnienia z wczorajszego wieczora. Rozmowa, wyznania, seks i umowa. Po części żałowała, że złożyła Mulatowi taką propozycję, jednak czasu już nie cofnie. Nie chciała, by Zayn umawiał się z innymi podczas, gdy będą w relacji "seksprzyjaciele". Nie pomyślała o tym, że Malik może zakochać się w innej, skutkiem czego będzie zerwanie umowy z nią, a nie chciała tego. W końcu postanowiła już o tym nie myśleć i udała się do łazienki w celu wzięcia prysznica. Wszystko robiła bardzo cicho, by nie obudzić słodko śpiącego Malika.
Całkiem świeża i ożywiona wkroczyła do kuchni, aby przygotować im śniadanie. Zdecydowała się na gofry z owocami. W sumie bardziej pasuje mi to do deseru, ale nie będę się sprzeczać.
Grace przygotowała ciasto i powoli nakładała je do gofrownicy, by nie narobić przy tym zbyt dużego bałaganu. Lubiła porządek. W końcu gofry zostały przygotowane, więc jedyną rzeczą, którą musiała jeszcze zrobić panna Pickett było nałożenie na nie świeżych owoców, między innymi truskawek i malin.
Podczas wykonywania tej czynności kobieta poczuła duże dłonie na swoich biodrach i ciepły oddech na szyi, na której po chwili Malik zaczął skladać delikatne pocałunki. W końcu obrócił Grace przodem do siebie i mocno wpił się w jej miękkie usta.
- Przygotowałam śniadanie. - oznajmiła z uśmiechem Pickett w momencie, gdy się od siebie oderwali.
Zayn zajął jedno z miejsc, lecz zanim Grace uczyniła to samo, nalała do dzbanka soku o smaku multiwitaminy i postawiła go na samym środku stołu oraz ustawiła na nim dwie literatki.
Oboje zjedli posiłek ze smakiem, potem pozmywali naczynia, a kiedy to nastąpiło z powrotem usiedli na swoich miejscach, by odbyć rozmowę na temat wczorajszego zawarcia układu.
- Myślę, że powinniśmy omówić swoje upodobania i potrzeby związane z... - niestety Grace nie udało się dokonczyć, gdyż Zayn jej przerwał tak, jakby nie chciał usłyszeć słowa "układ".
- Zacznij.
Pickett spojrzała na niego niepewnie. Nie był przyzwyczajony do takich sytuacji, a to, że taka umowa została zawarta między nimi wcale nie sprawiło, że czuli się w tym bardziej komfortowo. Z jednej strony Grace była już jedną ze stron takowego ukladu, jednak nawet to jej nie pomogło. Po prostu... to był Zayn. Chłopak, o którym myślała codziennie od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy. Jednak nie spoglądała na niego, jak na Coopera - mężczyznę, do którego czuła jedynie pociąg seksualny. O Zaynie myślała jak o potencjalnym partnerze i kiedy już byli na dobrej drodze, ona wyskoczyła z taką propozycją. Nie była z siebie zadowolona, zdecydowanie. Gdyby tylko mogła cofnąć czas, bez zastanowienia by to zrobiła.
- Lubię brutalność, ale nie sadyzm. Chciałabym, byś mnie zdominował w łóżku, jednak czasem to ja chciałabym przejąć pałeczkę. Podoba mi się twój styl i umiejętności oralne. Możemy próbować różnych pozycji kama sutry dla urozmaicenia. - powiedziała dość pewnie, co ją nieco zaskoczyło. Robi dobrą minę do złej gry, jak to mówią.
- Zrobię wszystko czego zapragniesz. Podczas seksu możesz mnie nakierowywać, ale tylko w przypadku, gdy ty będziesz pełnić rolę dominanta. Jeśli natomiast to ja nim będę nie możesz mówić nic. Nie jestem sadystą, również lubię ostry seks, więc myślę, że nie będziemy mieć z tym problemu. Lubisz analny?
- Nie mam z tym żadnego problemu.
- Jeśli coś by się działo, od razu mów.
- Okej.
- Dziś możemy to wypróbować.
- Możemy.
- No to umowa stoi, tak?
- Stoi.
Początkowo wydawało się nam wszystkim, że Zayn nie będzie się dobrze czuł w tej sytuacji, jednak mocno nas zaskoczył i siebie rówież. Podoba mu się to, choć nie chce do końca przyznać tego przed samym sobą. Na początku uważał, że to idiotyczne, a jego szanse u Grace zmalały do zera, jednak teraz odzyskał swoją pewność siebie i postanowił, iż tak czy inaczej zdobędzie tę kobietę!

***

Wybiła godzina 15:00. Grace wraz z Zaynem oglądali jakiś program o zjawiskach paranormalnych. Ze względu na to, że niczego ciekawszego w telewizji o tej porze nie mogli znaleźć, ostatecznie zdecydowali się na to. Pickett spojrzała na zegarek, po czym oznajmiła Malikowi, iż musi udać się do firmy Thomasa, by złożyć wymówienie. Ten od razu odpowiedział, że wybierze się tam razem z nią. Z jednej strony Grace uznała to za dziwne, jednak po chwili namysłu doszła do wniosku, że Mulat po prostu jest miły i chce jej dotrzymać towarzystwa.
Po chwili kobieta poszła do sypialni, by przebrać się w coś bardziej eleganckiego niż za duży t-shirt i szorty koszykarskie. Zdecydowała się na kremową sukienkę, która idealnie opinała jej zgrabne ciało i czarną marynarkę, do której przypięta była broszka w kształcie róży. Jeśli chodzi o biżuterię, wybrała delikatny, złoty łańcuszek i pasującą do tego bransoletkę.
Szybko rozczesała włosy, pomalowała usta błyszczykiem i ruszyła do przedpokoju, gdzie czekał na nią gotowy już Zayn. Szybko założyła szpilki w kolorze czarnym, wzięła torebkę i razem z Malikiem opuścili mieszkanie.

***

Szli ramię w ramię przez korytarze firmy mijając pracowników zatrudnionych przez Coopera. Za chwilę ich ilość miała zmaleć o jednego.
- Zaczekaj tutaj. - poleciła panna Pickett będąc w, jeszcze, swoim gabinecie.
Mulat przytaknął, a kobieta opuściła pomieszczenie i skierowała się do biura Thomasa, swojego ex kochanka i za chwilę byłego pracodawcy.
Idąc korytarzem w jej głowie pojawiły się miliony zbędnych myśli. Co mu powie, jak się zachowa, czy będzie twarda, a może znów okaże swoją słabość? Nie wiedziała, dlatego szła tam zupełnie przerażona. Nigdy wcześniej nie znalazła się w takiej sytuacji. Jeszcze żaden mężczyzna nie wyznał jej miłości, a potem nie zwyzywał jej od najgorszych. Najwyraźniej nie znała Thomasa ta dokładnie, jak sądziła. Teraz, dzięki mającej niedawno miejsce sytuacji, miała jeszcze większą pewność, że dobrze zrobiła kończąc ten związek. I być może w przyszłości będzie tego żałować, ale była z siebie w pewien sposób dumna.
Sekretarka gdzieś wyszła, więc Grace niepewnie podeszła do drzwi, które dzieliły ją od Coopera. Zastukała w nie trzy razy, jak to miała w zwyczaju, a gdy usłyszała stłumione "proszę", weszła do środka.
Tom stał tyłem do wejścia i obserwował panoramę miasta widoczną z jego ogromnych okien, które zajmowały całą ścianę. Coś niesamowitego. Oboje lubili ten widok.
W końcu blondyn odwrócił się przodem do gościa, a gdy ujrzał pannę Pickett był w dużym szoku, który od razu przykrył pod maską obojętności i powagi. Nie miał zamiaru się nad sobą użalać. Przynajmniej nie w jej obecności. Ale czy nie wyjdzie wówczas na zwykłego chama i prostaka? Chociaż, w sumie, po ostatniej akcji i tak pewnie jest za takowego uważany.
- Gra.. - zaczął, jednak kobieta od razu mu przerwała.
- Przyszłam złożyć wymówienie. - oznajmiła poważnym tonem spogladając prosto w oczy, jeszcze, swojemu szefowi.

piątek, 27 grudnia 2013

2. "Zawrzyjmy umowę"

Thomas zabrał swoje rzeczy, po czym bez słowa opuścił mieszkanie, zaś Zayn zamknął za nim drzwi i ruszył do łazienki, w której zamknęła się Grace. Podszedł do drewnianej płyty, która oddzielała go od panny Pickett, dzięki czemu mógł usłyszeć jej szloch.
- Grace, otwórz. - powiedział cicho.
Brak odzewu.
- Gracie... - ponowił próbę, jednak spotkał się z tym samym - milczeniem. - Gracie, proszę.
Po paru sekundach usłyszał przekręt klucza w zamku i ujrzał zapłakaną kobietę. Bez słowa do niej podszedł i przytulił. Tego potrzebowała - wsparcia. Wtuliła się w niego i płakała. Nie obchodziło jej to, że makijaż, nad którym pracowała tyle czasu spływa wraz z łzami po jej policzkach. Nie liczyło się to, że Zayn widzi ją w takim stanie. Nie ważne było to, że okazywała przy nim swoją słabość. Liczyło się to, że on tu był. Że był przy niej, że był prawdziwy, że został, że nie odszedł. Była mu za to cholernie wdzięczna. Spodziewała się raczej, że odejdzie, zostawi ją samą ze sobą. Jednak wtulała się w niego, a on gładził ją delikatnie po głowie, na znak wsparcia. To było też pewnego rodzaju nieme zapewnienie, że zawsze może na niego liczyć, mimo że tak na prawdę w ogóle się nie znają. Bała się, że, gdy pozna ją bliżej, nie będzie już tak miło, jednak postanowiła na razie nie zadręczać się tego typu myślami.
- Przepraszam, poplamiłam ci koszulę. - wyszeptała ocierając zabarwione tuszem łzy z policzków. - Daj, przepiorę ci ją. – powiedziała lekko speszona.
Sama nie wiedziała dlaczego. Do tej pory czuła się przy nim dość swobodnie, jednak świadomość, że zobaczył ją w chwili słabości, w pewien sposób, była dla niej nie do zniesienia. Jeszcze tylko jedna osoba widziała Grace w podobnym stanie. Thomas.
Odkąd "poszła na swoje" robiła wszystko, co w jej mocy, by stać się niezależną, silną kobietą. Obiecała sobie, że nigdy, nikomu nie pokaże swojej słabości. Nawet najbliższym przyjaciołom, o ile w ogóle takich znajdzie. Chciała pokazać wszystkim, że jest niczym kobieta ze stali. 
Niestety los postanowił inaczej.
- Nie trzeba. Nic się nie stało. – odpowiedział, a uśmiech, jak pojawił się na jego twarzy, tak stamtąd nie znikał.
Lubiła go. Lubiła jego usta, ich smak, kolor, miękkość. Nie oszukujmy się. Całego go lubiła i myślę, że gdybyśmy znalazły się na jej miejscu czułybyśmy to samo.
- Nie sprzeczaj się ze mną. – mruknęła, a mały uśmieszek wstąpił również na jej twarz.
- Przyznaj się, że po prostu znów chcesz zobaczyć moją boską klatę.
W tym momencie kobieta wybuchła gromkim śmiechem. Nieważne czy mówił całkiem poważnie, czy też na żarty. W każdym bądź razie udało mu się ją rozbawić i poprawić humor, za co była mu dozgonnie wdzięczna. Nie myślała już o Cooperze. Teraz miała przed sobą przystojnego Mulata i to właśnie wokół niego krążyły wszystkie jej myśli. I dobrze. Bardzo dobrze, rzekłabym.
- Tak, o niczym innym nie marzę, a teraz daj mi koszulę, bo zostanie plama. – zaśmiała się i choć wydawałoby się, że tekst z marzeniem jest tylko niewinnym żartem, ona na prawdę chciała znów ujrzeć jego idealne ciało. 
Co prawda Zayn nie był umięśniony tak bardzo, jak Thomas, jednak to nie powstrzymało Grace od wyrażenia takiej opinii na jego temat. W sensie Malika.
W końcu młody mężczyzna dał za wygraną i zdjął koszulę, po czym wręczył ją pannie Pickett, która teraz emanowała radością, a nie smutkiem tak, jak wcześniej. Myślę, że widok nagiego torsu Zayna, dodatkowo spotęgował jej poziom szczęścia. 
Kobieta wzięła ubranie Mulata, po czym udała się z nią do łazienki, gdzie zalała plamę odplamiaczem. Nie zdawała sobie sprawy z tego, iż Malik stoi za nią opierając się o futrynę i obserwuje jej poczynania. Bez wątpienia mu się podobała. 
Kiedy kasztanowo-włosa zrobiła to, co zrobić miała, odwróciła się gotowa na powrót do salonu, jednak gdy tylko zorientowała się, że jej towarzysz stoi tuż za nią, o mało nie zemdlała. Nie chodzi już o sam fakt, że w ogóle nie słyszała jak wchodził do łazienki, ale o to, że jego idealne ciało znajdowało się niebezpiecznie blisko niej. W wyniku owego zdarzenia serce kobiety zaczęło bić znacznie szybciej, jej oddech stał się płytszy, a na policzkach pojawiły się rumieńce, co akurat w jej przypadku było czymś niespotykanym. W sumie, nie dziwię jej się. Pewnie zareagowałabym tak samo, gdybym tylko miała przed oczyma taki widok.
Chłopak delikatnie ujął jej twarz w dłonie i z zaciekawieniem się jej przyglądał.

Dzieliły ich milimetry i żadne z nich nie miało zamiaru się powstrzymywać. Między nimi nawiązała się pewnego rodzaju więź, która nie należała do zwyczajnych. Byli jak kochankowie, którzy tylko czekali na swoje spotkanie i mimo że się nie znali czuli coś więcej niż pożądanie, jednakże nie potrafili zdefiniować co to jest. Na pewno nie miłość, bo to niemożliwe, by obcy sobie ludzie żywili do siebie takie uczucie. Takie rzeczy tylko w filmach, jak to mówią.
W końcu ich usta spotkały się w gorącym, pełnym namiętności pocałunku. Kiedy się od siebie oderwali, posłali sobie wzajemnie delikatne uśmiechy i ruszyli do salonu.
- Co robimy? - zapytała filigranowa kobieta.
- Rozmawiamy. - odpowiedział Zayn szeroko się uśmiechając.
Tym gestem wywołał chichot u kasztanowo-włosej, która spojrzała na niego z miną typu: "no co ty nie powiesz?".
Po chwili zdała sobie sprawę z tego, iż pytanie, które zadała Mulatowi było typowe dla nastolatek, które się odwiedzają, np. dla mnie. No taka prawda, przecież trzeba dojść do jakiegoś consensusu. Nie mam racji? Oczywiście, że mam!
- Proponuję, byśmy spędzili ten wieczór w domu, ze względu na to, iż twoja koszula czeka zamoczona w łazience. - powiedziała i spojrzała niepewnie na mężczyznę.
Nie rozumiała swojego zachowania. Nigdy nie czuła się tak niepewnie w obecności jakiegokolwiek faceta. Nie była sobą, zdecydowanie. A może po prostu jej "prawdziwe ja" wychodziło zza maski niezależności i siły? 

Czarnowłosy jedynie skinął głową, po czym usiadł na sofie i podziwiał wystrój pomieszczenia.
- Wina? - zapytała panna Pickett wyjmując z barku jeszcze nie otwartą butelkę z napojem procentowym.
- Poproszę.

Siedzieli przy stole wpatrując się sobie prosto w oczy i popijali czerwone wino. Nagle Zayn wstał i podszedł do komody, na której ustawione były ramki ze zdjęciami. Było ich cztery. Prawie każde przedstawiało szczęśliwą rodzinę składającą się z czterech członków. Prawie.
- To ty? - zapytał Zayn wskazując na jedną z dziewczynek znajdujących się na pierwszym zdjęciu. Spojrzał wyczekująco na Grace, która zastanawiała się nad tym, czy jest gotowa na podzielenie się z kimś swoimi wspomnieniami.
- Nie, to moja siostra. - szepnęła delikatnie się uśmiechając, na samo wspomnienie o rodzeństwie, za które tak bardzo dziękowała Bogu. Jeszcze wtedy bardzo Go kochała.
Zdjęcie przedstawiało Audrey i Marca - jej rodziców - oraz Rachel. Jej małą Rachel, za którą oddałaby życie. Z resztą, za rodziców również. Gdyby tylko mogła cofnąć czas...
Cała czwórka, wraz z Grace, o której nie wspomniałam, a znajdowała się na rodzinnej fotografii, siedziała na plaży obserwując pieniące się fale. One także zostały ujęte na zdjęciu. Wyglądali na szczęśliwych. Szeroko się uśmiechali i już z daleka dało się zobaczyć radość bijącą od całej rodziny. Niesamowity widok.
W dłoniach Zayna wylądowała kolejna ramka. Ta również ukazywała czwórkę osób, którą Mulat mógł ujrzeć na poprzedniej fotografii. Rodzice i dwie córki. Tym razem znajdowali się na zaśnieżonym szczycie góry, gdzie stali w śmiesznych pozach, co wyglądało jeszcze zabawniej dzięki strojom narciarskim, Widać było, że narty to coś, co lubią, a nawet ośmielę się powiedzieć, że uwielbiają.

- Ile miałaś wtedy lat? - zapytał Malik przyglądając się fotografii.
- Dwanaście.
Trzecie zdjęcie ukazywało już trójkę osób. Grace, Rachel i Audrey. Marc nie był widoczny ze względu na to, iż to on uchwycił na fotografii sytuację, która miała wówczas miejsce. Siostry siedziały we dwie na czarnym kucyku prowadzonym przez ich ukochaną mamę. Dostały go dwa lata wcześniej na gwiazdkę. Warto wspomnieć, iż państwo Pickett posiadali własne gospodarstwo agroturystyczne, które cieszyło się sporą popularnością w okolicy. Ludzie przyjeżdżali tam, by obcować z oswojonymi zwierzętami oraz naturą której było w owym miejscu pod dostatkiem.
Dziewczynki wyglądały na przeszczęśliwe i takie były. Kochały Lady Cee, bo tak nazwały klacz, i nie wyobrażały sobie, by jej miejsce w stajni zajął jakiś inny kuc.
- A tata? - zadał kolejne pytanie Mulat.
- Robił zdjęcie.
Czwarta ramka wylądowała w rękach Zayna. Rachel i Grace ubrane w swoje tutu robiły szpagat, o którym ja mogę tylko pomarzyć. Jak to możliwe, że tak małe dziewczynki potrafią tak się rozciągnąć?
Obydwie uśmiechały się szeroko do obiektywu, najwidoczniej dumne ze swoich umiejętności.Mimo że to one najbardziej przyciągały uwagę osoby, która oglądała to zdjęcie, nie dało się nie zauważyć ich matki znajdującej się w tle. Jednak wydawało się, ze to zupełnie inna kobieta niż na poprzednich fotografiach. Ta biegła w kierunku swoich ukochanych córek, a na jej twarzy nie widniało nic poza przerażeniem.
- Co się wtedy stało? - zapytał niepewnie Zayn.
Kiedy zobaczył minę Grace, zrozumiał, że to wspomnienie należało do tych najgorszych. Tych, które pozostawiają po sobie blizny na psychice. Tych, które bolą najbardziej. Tych, których się nie przywołuje, ponieważ cierpienie się odnawia, a gdy nie masz przy sobie kogoś, kto cię pocieszy - działa ono z podwójną, a nawet potrójną siłą.
- Zamachowcy opanowali budynek, w którym miał odbyć się nasz występ. - odpowiedziała krótko Pickett i chciała coś jeszcze dodać, ale płacz całkowicie nią zawładnął.
Mulat bez zastanowienia do niej podszedł i objął mocno swoimi ramionami. To już druga sytuacja, w ktorej Grace okazała swoją słabość przy Maliku. Zupełnie tego nie rozumiała, jednak stwierdziła, że rozmyślanie o tym nie ma najmniejszego sensu. Po prostu się zmienia, ale co jest tego skutkiem - nie ma pojęcia.
Mężczyzna delikatnie gładził dłonią plecy kasztanowowłosej, co zdecydowanie pomogło jej się uspokoić. Jego dotyk działał na nią kojąco. Płacz ustał, łzy przestały spływać po jej policzkach, a oddech sie uspokoił.
- Przepraszam. - szepnęła skonsternowana spuszczając wzrok na dłonie, którymi nerwowo się bawiła.
- Nie masz za co. Placz to rzecz ludzka, a czasem trzeba sobie ulżyć. Ten sposób jest bardzo dobry. - odpowiedział Mulat delikatnie się uśmiechając, jednocześnie chwytając dłoń kobiety i delikatnie gładząc kciukiem jej knykcie. - Masz siłę, by mi o tym opowiedzieć? - zapytał po chwili dokładnie skanując jej twarz.
Widział na niej zawahanie, wątpliwości, ból i...ulgę. Chciała się podzielić z kimś swoimi wspomnieniami, by otrzymać wsparcie, ale nie chciała znowu robić z siebie ofiary, ani też okazywać słabości, co przy Maliku zdarzyło się już dwa razy. Ale jak to mówią: do trzech razy sztuka, prawda? Tak więc Grace zaczęła opowiadać Mulatowi historię swojego życia. Od początku do końca, czyli chwili obecnej. Nie pomijała kwestii, których zawsze unikała, między innymi tego, że wychowała się w domu dziecka, a jej najbliższa rodzina zginęła w zamachu na centrum kultury. Jedynie Grace ocalała, za co się szczerze nienawidziła - to też Malik mógł usłyszeć dzisiejszego wieczora. Opisywała mu różne wydarzenia i uczucia, które jej przy nich towarzyszyły. Chciała by poznał ją całą, by potem się nie rozczarował i jej nie opuścił. Jednak on nie miał takich zamiarów. Z uwagą wysłuchał monologu towarzyszki, a gdy ta skończyła - mocno ją do siebie przytulił. Teraz już wiedziała, że może na niego liczyć. Zawsze.
Ze względu na to, iż panna Pickett otworzyła się przed Zaynem, on postanowił nie być jej dłużny i opisał swoją przeszłość. Opowiadał o swoim szczęśliwym dzieciństwie, które spędził w Nowym Jorku, o tym, jak uciekł z domu w ceu znalezienia swojego własnego kąta i jak wylądował w Londynie. Tam poznał Perrie. Przez długi czas uważał, że jest ona kobietą jego życia. Nawet wtedy, gdy go zdradziła. Napomknął coś o dziewczynie, do której zaczął coś czuć, ale ona nie darzyła go zaufaniem. Grace nie poznała jej imienia, ponieważ Malik uznał to za rzecz zbędną. W końcu tak, jak jego towarzyszka dotarł do chwili obecnej.
Milczeli przyglądając się sobie zaciekawieni. Z boku wyglądało to tak, jakby walczyli na spojrzenia, jednak wcale tak nie było. Oboje nie mogli uwierzyć, że doszło do ich spotkania, że spędzili noc pod gwiaździstym niebem i, że teraz prowadzą rozmowę. Uważali to za cud, bowiem coś takiego można spotkać tylko w romantycznych filmach puszczanych w kinach.
- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytała Grace nie spuszczając wzroku z Mulata.
- O to samo mógłbym zapytać ciebie. - odpowiedział, co sprawiło, że na pliczkach panny Pickett pojawiły się dwa czerwone rumieńce. Mimo to nie zrezygnowała z obserwowania towarzysza. - Jesteś urocza, gdy się rumienisz. - dodał po chwili i jeśli myśleliście, że bardziej czerwonym być nie można, myliliście się. Rumieńce Grace nie dość, że stały się większe, to ich kolor przybrał o wiele intensywniejszy odcień. Tym razem kobieta spuściła wzrok, gdyż była tak zażenowana jak, chyba, nigdy wcześniej. No cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz, czyż nie?
Zayn chwycił jej podbródek i podniósł tak, by mogła na niego spojrzeć.

- Jesteś piękna. - szepnął, a następnie złożył na jej ustach delikatny pocałunek, który od razu odwzajemniła.
- A ty czarujący. - odpowiedziała równie cicho, po czym ponowili pieszczotę.

- Urocza.
Pocałunek.
- Seksowny.
Pocałunek.
- Masz piękne oczy.
Pocałunek.
- Niesamowite usta.
Pocałunek.
- Śliczne rumieńce.
Pocałunek.
- Cudowny zarost.
Pocałunek.
- Miękkie i pachnące włosy.
Pocałunek.
- Boskie perfumy.
Pocałunek.
- Piękne ciało.
Sukienka Grace ląduje w kącie pokoju.
- Tors.
Pocałunek.
- Piersi.
Malik traci spodnie.
- Tyłek.
Pocałunek.
- Nogi.
Pickett pozbawiona jest bielizny.
- Szyja.
Pocałunek.
- Brzuch.
Nadzy lądują na miękkim dywanie ze skóry niedźwiedzia polarnego, a wszystko co się tam dzieje nie zostanie przeze mnie opisane, ponieważ nie chce was zdemoralizować.


Leżeli wtuleni w siebie pod przyjemnym w dotyku kocem. Ich dłonie były ze sobą złączone i wydawało się, jakby były stworzone tylko i wyłącznie dla siebie. Niczym puzzle w układance.
Spojrzeli sobie w oczy, jednocześnie, jak na zawołanie i delikatnie się do siebie uśmiechnęli. Oboje pięknie wykonują ten gest.
- Zawrzyjmy umowę. - wypaliła nagle Grace, czym całkowicie zepsuła romantyczny nastrój panujący w pomieszczeniu.




Od autorki:
Jedno wielkie przepraszam.
To nie tak miało wyglądać. W sumie mam już jakby pewien zarys drugiej części i mniej więcej tak miał wyglądać ten rozdział, jednak nie jestem z niego zadowolona.
Już nie chciało mi się go pisać od nowa, szczerze mówiąc, dlatego dodaję go takiego, jakim jest. Trudno.
Wiem, że te moje "wtrącenia" mogą was irytować podczas czytania, jednak nie mogę się powstrzymać. Wtedy czuję, jakbym miała jakiś udział w tej historii, a nie była tylko jakimś tam zwykłym, szarym narratorem. Staram się je ograniczyć, lecz mam nadzieję, że mimo tego będziecie czytać nadal :)
PS. Przepraszam za wszelkie błędy i prosze o szczere opinie.

sobota, 21 grudnia 2013

1. "Kto to jest?"

2 sierpnia 2013r.

     Słońce powoli wychylało się zza horyzontu delikatnie oświetlając dolinę, nad którą dzisiejszej nocy wiele się wydarzyło. Rażące promienie powoli zmuszały kochanków do uniesienia ociężałych powiek. Nic dziwnego, że byli zmęczeni. W końcu po tak wyczerpującej, a raczej po wyczerpujących akcjach nikt nie byłby w pełni sił. Mimo zmęczenia czuli się spełnieni. Nigdy nie sądzili, że się spotkają, a tym bardziej spędzą niesamowitą, namiętną noc pod gwiazdami, na łonie natury i przy krańcu urwiska, z którego rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok.
Zayn obudził się jako pierwszy. Lekko zdezorientowany się przeciągnął, jednak po chwili przypomniało mu się co tu właściwie robi. Spojrzał w bok i ujrzał jeszcze śpiącą dziewczynę o kasztanowych włosach. Nie wierzył, że to wszystko na prawdę miało miejsce. Myślał, iż jeszcze śni i za chwilę się obudzi, a wszystko dookoła zniknie i okaże się jedynie czystą fikcją. Na szczęście tak się nie stało. Nadal leżał na trawie, a obok niego piękność, o której dotychczas podświadomie marzył.
Mulat oparł się na łokciu i przyglądał śpiącej kobiecie. Jej klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Wachlarz rzęs spoczywał na zaróżowionych od nocnego chłodu policzkach. Lekko rozchylone usta sprawiały, że Zayn ledwo powstrzymywał się od złożenia na nich namiętnego pocałunku. Teoretycznie mógł to zrobić. Być księciem na białym koniu dla swojej śpiącej królewny i zbudzić ją pocałunkiem, jednak nie wiedział na czym stoi. W końcu się nie znali, a wspaniała noc wcale nie oznaczała, że się poznają, a potem będą żyli długo i szczęśliwie. Chłopak był pełen wątpliwości i sprzecznych uczuć, które zapewne będą towarzyszyć mu przez cały dzień, a może i nawet dłużej, tak jak i jego towarzyszce.
Młody mężczyzna uważnie przyglądał się pannie Pickett tak, jakby chciał zatrzymać jej obraz w swojej głowie na zawsze. Jakby chciał zapamiętać każdy szczegół, każdy detal, każdy nanometr jej postaci. Był nią zauroczony. To nie podlegało żadnej wątpliwości, lecz co ona czuła w stosunku do niego? Ta myśl nie dawała mu spokoju.
Powieki dziewczyny powoli uniosły się do góry, a oczy od razu napotkały przyglądającego się jej Mulata. Lekko skołowana przypomniała sobie gdzie się znajduje i dlaczego w momencie, gdy ujrzała mężczyznę o czarnych jak smoła włosach. Na samą myśl wspaniale spędzonej nocy uśmiechnęła się delikatnie. Zayn ani na chwilę nie spuścił z niej oczu.
- To było... - zaczęła dziewczyna odwzajemniając głębokie spojrzenie Malika, który dokończył rozpoczęte przez nią zdanie.
- Niesamowite.
Oboje się do siebie uśmiechnęli. Chłopak ostrożnie zbliżył swoją twarz do lica towarzyszki, po czym złożył
na jej ustach delikatny, acz namiętny pocałunek, który bez wahania odwzajemniła. Tak, jak oni nie potrafię pojąć relacji panującej między nimi. Nie znają się, a uprawiają seks. I to jaki!
- Ale... - powiedziała, gdy przerwali pocałunek. - To był błąd. - dokończyła, po czym podniosła się z ziemi zostawiając tam skołowanego chłopaka.
Po części spodziewał się tych słów, bo w końcu byli dla siebie obcymi ludźmi, jednak w jego wyobraźni nie były one dla niego tak wielkim szokiem, który, de facto, do przyjemnych niestety nie należał.
- Wcale tak nie uważam. - odparł chłopak spoglądając na wschodzące słońce.
To samo uczyniła Grace. Widok ten zaczarował ich obojga, bowiem żadne z nich nie widziało wcześniej owego zjawiska z tego miejsca, co sprawiło, że ich zachwyt był jeszcze większy, niż byłby normalnie.
- Z tego, co wiem jeszcze wczoraj zakochiwałeś się w innej. Nie uważasz, że to nie fair w stosunku do niej? - zapytała spoglądając na Malika.
- A ty byłaś zakochana w innym i przypominam, że to ty mnie pierwsza pocałowałaś. - odpowiedział, czym zupełnie ją zagiął.
Nie spodziewała się usłyszeć takiej odpowiedzi. Lekko się nią obruszyła, jednak po chwili dotarło do niej, że słowa wypowiedziane przez Mulata są prawdą. Miał rację i to ją zabolało. W końcu nie bez powodu postało przysłowie "prawda w oczy kole", prawda?
- Ale nie przerwałeś tego pocałunku. - mruknęła.
- Bo nie chciałem. - wyjaśnił uważnie przyglądając się jej reakcji.
Zatkało ją. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie miała pojęcia co dalej, jak rozwinie się ta znajomość i czy w ogóle przetrwa. A może to tylko jednorazowa przygoda, po której każde z nich odejdzie w swoją stronę. Nie chciała tego. On również. Dlatego oboje starali się zrobić wszystko, by temu zapobiec.
- Ja też nie. - wyznała nieśmiało.
Spojrzał na nią zdumiony, jednak nie było to zaskoczenie o wydźwięku negatywnym. Cieszył się, że te słowa wypłynęły z jej ust. Potraktował to jako zgodę na rozwinięcie tej znajomości. Już nie myślał o tym, że się w nim zakocha i będą żyli długo i szczęśliwie, bo życie to nie bajka. Jednak miał nadzieję na to, że utrzymają kontakt, a między nimi będą panować dobre stosunki. Nie tylko seksualne.
- Umów się ze mną. - rzucił niby obojętnie, choć tak na prawdę załamałby się, gdyby odmówiła.
Czekał cierpliwie na jej odpowiedź przyglądając się wschodzącemu ku górze słońcu.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - zapytała niepewnie.
W jej głowie nadal szalały miliony myśli, sprzecznych uczuć, wątpliwości. Nie mogła nie zadać tego pytania.
- Dlaczego nie? Jeśli nie spróbujemy, nie dowiemy się. - posłał jej delikatny uśmiech.
Wydawał się być spokojny i opanowany, jednak tak na prawdę targały nim przeróżne emocje. Ledwo nad nimi panował.
- W takim razie, zgadzam się.
Kiedy usłyszał te słowa chciał skakać z radości, krzyczeć, śpiewać, recytować wiersze itp. Powstrzymywał go jedynie fakt, że obok niego stoi wspaniała kobieta, która dała mu właśnie szansę, a nie chciał jej stracić za nic w świecie. Musiał ją wykorzystać, inaczej nigdy by sobie tego nie wybaczył.
Uśmiechnęli się do siebie, po czym oboje poszli szukać części garderoby, których nie znaleźli w nocy. Oczywiście nie chodzi o "te główne" ubrania, bo przecież nie spali nago pod gołym niebem... Chociaż myślę, że byłoby ciekawie.
Gdy już to nastąpiło, Zayn postanowił odprowadzić Grace pod same drzwi jej mieszkania. Musiał mieć pewność, że bezpiecznie dotrze na miejsce. Mimo jej sprzeciwów udało mu się dopiąć swego, więc po około pół godzinie spokojnego spaceru znaleźli się pod budynkiem, w którym mieszkała panna Pickett.
- Będę o 18:00. - oznajmił, lecz przed odejściem zatrzymał go jej głos.
- Zayn? - zapytała nieśmiało, co spowodowało, że chłopak odwrócił się w jej stronę i cierpliwie czekał na kolejne słowa, które miały wypłynąć z jej ponętnych ust, które tak bardzo go kusiły. - Dziękuję.
- Za co? - zapytał.
Wiedział o co chodzi kobiecie, lecz chciał to usłyszeć od niej, bowiem uwielbiał jej głos. Ubóstwiał ją całą.
- Za dzisiejszą noc. - wyszeptała, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce.
Kto by pomyślał, że nasza Grace może być tak bardzo nieśmiała, a szczególnie wtedy, gdy mówi o seksie?
Malik posłał jej ciepły uśmiech i już miał odejść, lecz nie potrafił tak po prostu, bez pożegnania. Dlatego też gwałtownie się odwrócił i przycisnął do ściany zdezorientowaną kobietę.
Nie chciał narzucać się jej w żaden sposób, jednak to było silniejsze od niego. Bał się, że ją straci, choć tak na prawdę wcale jej nie miał. A skoro brał pod uwagę jej utratę chciał wykorzystać to, że może pozwolić sobie na skradzenie małego pocałunku, który tak wiele dla niego znaczył.
- Do zobaczenia, Gracie.
Aww, zdrobnił jej imię, jak słodko! A wiecie co mnie śmieszy, że jej reakcja była dokładnie taka jak moja, tyle, że ja mam lat 16, a ona 25. Powróćmy jednak do korytarza, na którym rozegrała się owa akcja.
Oszołomiona, zdziwiona i zadowolona kobieta chwilę poczekała pod drzwiami od swojego mieszkania tylko po to, by zaczekać aż Zayn wejdzie do windy i całkowicie zniknie jej z oczu. Kiedy to nastąpiło, wyjęła klucz z torebki, otworzyła drzwi i przekroczyła próg swojego ukochanego azylu. W tym momencie uderzyły w nią wspomnienia z wczorajszego popołudnia. Nie było to przyjemne, tym bardziej, że ledwie o nich zapomniała i spędziła wspaniałą noc u boku przystojnego Mulata, a tu masz babo placek! Dopiero weszłaś do domu i humor ci się popsuł. Ale nie martw się "Gracie"! Zaraz przyjdzie Thomas, zabierze resztę swoich rzeczy, a ty będziesz mogła się szykować na randkę z panem Zaynem-Chodzącym-Seksem-Malikiem.
Młoda kobieta o kasztanowych włosach udała się do sypialni, w której jeszcze wczoraj wylewała hektolitry łez z powodu zdrady swojego mężczyzny. Jednak czy można to nazwać zdradą, skoro Tom pocałował własną żonę? No i czy można go nazwać mężczyzną Grace, jeśli był żonaty? Wątpię, zatem zacznijmy jeszcze raz.
Młoda kobieta o kasztanowych włosach udała się do sypialni, w której jeszcze wczoraj wylewała hektolitry łez z powodu swojego kochanka, który pocałował własną żonę, podczas, gdy miał się z nią rozwieść.
Chociaż on twierdzi, że to ona się na niego rzuciła... No i komu wierzyć? To może jeszcze raz? Nie, żartuję. Kontynuujmy.
Spojrzała na pościelone łóżko, na którym nadal widniała plama po zwykłym, niewodoodpornym tuszu do rzęs, ale kto by się przejmował? Włoży do pralki, a ta wypierze i problem z głowy. Gorzej ze wspomnieniami i uczuciami. Ich nie da się, ot tak, wyrzucić z umysłu. Mówią, że czas leczy rany i Grace w to wierzy, jednak czy w jej przypadku jest co leczyć? W końcu byli tylko kochankami, ona zawsze twierdziła, że nic do niego nie czuje, więc nie widzę problemu. Ona też nie powinna.
Postanowiła, że nie będzie po raz kolejny płakać, bo to, najprościej w świecie, nie ma najmniejszego sensu. Już wczoraj swoje wypłakała i już jej wystarczy. Czasu nie cofnie, do Thomasa nie wróci. Teraz musi jedynie zająć się pakowaniem jego garniturów, a potem przygotowaniami do randki.
Tak więc zebrała w sobie wszystkie siły i zaczęła wyciągać z szafy wszystkie komplety eleganckich strojów Coopera, po czym położyła je wszystkie na łóżku, gdzie czekały na przybycie swojego właściciela.
Spojrzała na zegarek - wybiła 10:15. Do 18:00 było jeszcze mnóstwo czasu, dlatego zdecydowała się wybrać na zakupy.
Młoda kobieta przebrała się w białą sukienkę w kwiaty na szerszych ramiączkach, do połowy uda, na to zarzuciła czarny cardigan, założyła baleriny z kokardką, tego samego koloru i w dość dobrym humorze opuściła swoje mieszkanie.

***

     Spacer i zakupy sprawiły, że jej humor znacznie się poprawił, a myśli nie krążyły wokół przykrych wydarzeń, które miały miejsce w dniu wczorajszym. W zamian za to skupiła się na tym, że o 18:00 idzie na randkę z Zaynem. W jej głowie pojawiły się tysiące wątpliwości. W końcu jeszcze wczoraj wyznała miłość Cooperowi i, gdyby nie ten nieszczęsny pocałunek dzisiejszą noc spędziłaby pewnie z nim świętując jego rozwód. Poza tym nie znała Zayna prawie w ogóle, ale przecież nic tak nie zbliża do siebie ludzi, jak seks pod gołym niebem, nad doliną oświetlaną jedynie przez światło gwiazd i księżyca, prawda? Teoretycznie mogli się czuć w swoim towarzystwie trochę niekomfortowo, chociaż oboje nie mieli ku temu powodów, ponieważ, skoro widzieli się nago, już nic nie powinno ich już zaskoczyć, tak sądzę. No może jest jeszcze kwestia ich przeszłości i niespodzianek, jakie szykuje im los, ale to zostawmy na później.
Cała w skowronkach Grace wraz z dwiema torbami zakupów opuściła sklep spożywczy, po czym udała się na dalsze podboje, butików tym razem. Po 10 minutach spaceru znalazła się w jednej z lokalnych galerii. Pierwszym sklepem, do którego się udała była Zara, gdzie zakupiła śliczną, granatową, lekko rozkloszowaną sukienkę z wycięciami na plecach. Następnie udała się do butiku Christiana Louboutina.
Tam miała ogromny problem z wyborem odpowiednich butów, jednak ostatecznie, z pomocą ekspedientki, udało jej się zdecydować na jedną parę. Gdyby tylko mogła wykupiłaby wszystkie! Z resztą, nie tylko ona...
Zadowolona powróciła do domu, by szykować się na spotkanie, do którego pozostały jej tylko 4 godziny, a musiała jeszcze coś przekąsić, bo była cholernie głodna. Burczący brzuch panny Pickett dało usłyszeć się z odległości pół metra! Nie no, bez przesady, w każdym bądź razie, wydawał głośne dźwięki, co wprowadzało naszą Grace w niemałe zakłopotanie. Znam ten ból.

***

     Niby nic takiego nie kupiła, jednak ciężko było jej uporać się z drzwiami. Myślała, że poradzi sobie nie odkładając zakupów na bok, lecz ostatecznie, zrezygnowana, zrobiła to, by móc na spokojnie i szybko przekręcić klucz w zamku.
Kiedy tylko znalazła się w mieszkaniu, pierwszą rzeczą, którą zrobiła było zaniesienie zakupionych artykułów spożywczych do kuchni, zaś sukienkę i buty zostawiła w sypialni. Następnie rozpakowała zakupy, po czym przygotowała sałatkę z kapusty pekińskiej, kukurydzy oraz pomidorków koktajlowych. Szybciutko pochłonęła jej niewielką porcję i udała się do łazienki, w celu wzięcia prysznica.
Powoli zdjęła ubrania, odłożyła je na jedną z szafek, a następnie weszła do kabiny prysznicowej. Odkręciła kurki i relaksowała się oblewając swoje ciało gorącą wodą. Po 5 minutach bezczynnego stania, zabrała się za mycie swojego idealnego ciała. Dlaczego ja takiego nie mogę mieć?! To nie fair!
W końcu świeża, pachnąca, owinięta ręcznikiem wyszła z kabiny i zaczęła doprowadzać się do porządku, chociaż nawet i w tym wydaniu Zayn nie odmówiłby jej towarzystwa. Była piękna, zdecydowanie. Nic więc dziwnego, że każdy chciał ją mieć. Ja natomiast muszę czekać na jakiegoś desperata...
Rozczesała swoje kasztanowe włosy, wytarła ciało, a następnie założyła koronkową, seksowną bieliznę w kolorze cielistym. No tak, przecież wiadomo, że ta randka nie skończy się na zwykłym pocałunku na dobranoc. Tak przynajmniej twierdzę ja.
Wybiła godzina 15:30. Miała jeszcze dwie i pół godziny czasu. Normalny człowiek zacząłby się szykować właśnie teraz, ale to przecież Grace Pickett - pełna sprzecznych uczuć, wątpliwości kobieta.
Stanęła przed szafą i wyjęła z niej dwie sukienki. I jedna, i druga zakupione były w Zarze. Z racji tego, że nasza kobietka, jak każda inna, jest bardzo niezdecydowana, miała ogromny problem z wyborem. Zastanawiała się, która byłaby lepsza. Czarna z prześwitującymi elementami i cekinami była kusząca, tym bardziej, że Grace nie mogła narzekać na mały biust. Zatem owa sukienka wyeksponowałaby jej piękne piersi i kusiła Mulata. Druga również była dość seksowna, jednak wycięcie na plecach to nie to samo, co duży dekolt. Pickett uwielbiała kusić mężczyzn i uwydatniać atuty swojej urody. Była cholernie pewna siebie...dopóki nie znalazła się w towarzystwie Malika. Po pół godzinie przymierzania, myślenia, zastanawiania się, ostatecznie wybrała tę pierwszą (oczywiście na zielonookiej wyglądała znacznie lepiej niż na załączonym obrazku, zważając na biust, który jest ledwo widoczny u modelki).
Ponownie udała się do łazienki, gdzie zajęła się swoimi włosami oraz makijażem. Jeśli chodzi o fryzurę, postanowiła zapleść sobie troszkę na boku luźnego kłosa tak, aby spoczywał na jej ramieniu. Artystyczny nieład. Obie to uwielbiamy.
Na powieki nałożyła odrobinę srebrnego, brokatowego cieniu, a w zewnętrznych rogach ciemniejszego, by nadać oczom zmysłowości. Dodatkowo ozdobiła je czarną kreską, co sprawiło, że wyglądała nieziemsko. Jeszcze dochodziły do tego usta muśnięte czerwoną szminką oraz bezbarwnym błyszczykiem. Miała idealną cerę, więc podkłady, korektory ani fluidy nie były jej potrzebne. Na koniec lekko przypudrowała nosek, by się nie świecił, nałożyła na policzki odrobinę różu i była gotowa.
Ubrała sukienkę, zakupione dzisiaj buty i stanęła przed lustrem. Podobały się jej efekty wykonanej przez siebie pracy. Była dumna ze swoich zręczności manualnych. Za pięć minut miał pojawić się Zayn. Spryskała się więc ulubionymi perfumami Halle Berry, po czym schowała do niewielkiej kopertówki najpotrzebniejsze rzeczy, czyli telefon, pieniądze, błyszczyk i flakonik, którego zawartości przed chwilą użyła.
Nagle w całym domu zabrzmiał dźwięk dzwonka. Podekscytowana przybyciem Malika ruszyła do drzwi i, bez spoglądania przez wizjer. otworzyła je. Niestety nie ujrzała oczekiwanego mężczyzny, lecz tego, z którym wczoraj zakończyła związek, a raczej poprosiła o czas na przemyślenie wszystkiego. Panie i Panowie, Thomas Cooper we własnej osobie!
- Wychodzisz gdzieś? - zapytał, jak gdyby nigdy nic.
Ej, koleś, ona nie jest już twoja, więc spieprzaj, bo zaraz idzie na randkę. Nie z tobą w dodatku, zatem sayo nara, bejbe!
- Myślę, że nie powinno cię to interesować. - warknęła Grace mierząc się z nim groźnie wzrokiem.
- Ale interesuje. - odparł.
- Po co przyszedłeś?
Bardzo dobrze, Gracie. Nie musisz mu odpowiadać, niech wypieprza!
- Po garnitury.
- Są w sypialni.
Mężczyzna ruszył do miejsca, w którym miały znajdować się jego ubrania, a Pickett poszła razem z nim. W tym czasie w mieszkaniu ponownie zabrzmiał dźwięk dzwonka. Na twarzy zielonookiej od razu zawitał uśmiech, który zauważył Tom. Nie ukrywała swojej radości, mimo że nie była tak ogromna jak wcześniej. Postanowiła, że nic nie zepsuje jej dobrego humoru. Nawet Cooper.
- Cześć. - powiedziała delikatnie się uśmiechając, kiedy tylko ujrzała Mulata.
- Cześć. - odpowiedział równie radośnie, po czym chciał złożyć pocałunek na jej ustach, jednak musiała odmówić, ze względu na obecność Coopera w sypialni.
- Nie teraz. - szepnęła spuszczając wzrok na podłogę, która teraz wydawała jej się niezwykle ciekawa. O, czy to jakaś ryska na panelach?
- Coś się stało? - zapytał przejęty.
Zaczął się obawiać, że randka nie dojdzie do skutku, jednak starał się wyrzucić tę przykrą myśl z głowy. Przecież stała przed nim. Pięknie wyglądała.
- Kto to jest?
Oboje spojrzeli na Coopera, który stał za nimi i bacznie im się przyglądał. Nie był zadowolony, zdecydowanie. Ledwo trzymał nerwy na wodzy. Nie pojmował sytuacji. Nie rozumiał zachowania Grace.
- A, czekaj. To ten chłopaczek, któremu uratowałaś życie, tak? I co? Teraz idziecie się ruchać? Patrz kolego, a jeszcze wczoraj mówiła mi, że mnie kocha. - warczał blondyn, a zszokowana Grace nie wiedziała co powiedzieć. To była prawda. No może poza tym "ruchaniem", aczkolwiek polemizowałabym.
- Przestań. - mruknęła, gdy zebrała siły na wypowiedzenie czegokolwiek.
- Dlaczego? Prawda boli, czyż nie? - zadawał pytania, a Pickett milczała. - Jesteś zdzirą, tyle ci powiem. - Te słowa wzbudziły w Maliku ogrom złości, lecz Grace powstrzymała go przed ruszeniem na Coopera. - Specjalnie dla ciebie rozwiodłem się z Lisą, a ty co, kurwa? Do jakiegoś araba idziesz? Nie spodziewałem się tego po tobie. Jesteś dziwką, jak każda inna.
Kiedy zakończył swój monolog, Grace była na granicy wytrzymałości, jednak po chwili już ją przekroczyła.
Podeszła do niego i z całej siły uderzyła go w policzek, co spowodowało, że w wyniku owego uderzenia głowa Thomasa poleciała w bok. Był zaskoczony. Tego również się po niej nie spodziewał.
- Skoro jestem dziwką, zdzirą i taką jak wszystkie inne, to dlaczego, do chuja, rozwiodłeś się z kochającą żoną?! Co, kurwa, teraz nie pamiętasz jak ci mówiłam, żebyś tego nie robił, bo nic, poza pociągiem seksualnym, do ciebie nie czuję?! Nie pamiętasz, jak z tobą kilka razy zrywałam, a ty za każdym przychodziłeś i nie pozwalałeś mi odejść? Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak cholernie żyło mi się ze świadomością, że rozbijam czyjąś rodzinę. Szczęśliwą rodzinę. Nie pamiętasz, jak próbowałam odwieść cię od pomysłu z rozwodem? Nie, kurwa, nie pamiętasz, bo byłeś tak bardzo pochłonięty sobą i swoimi potrzebami, że miałeś w dupie to, co do ciebie mówię. W końcu zaczęłam coś do ciebie czuć. Coś więcej niż pociąg seksualny i to uczucie mogło przerodzić się w miłość, ale ty, do cholery, pocałowałeś Lisę i nie wmawiaj mi, że jest inaczej, bo nawet, gdyby to ona się na ciebie rzuciła, to ty i tak odwzajemniłeś ten pocałunek. Nie sprzeciwiałeś się. Więc nie obwiniaj mnie! Rozpad naszego związku to tylko i wyłącznie twoja wina, ale ty jesteś zbyt dumny, żeby to zauważyć. Mam cię dość, Cooper, dlatego zabieraj te pieprzone garnitury i wypierdalaj z mojego życia. Raz na zawsze!
Nie potrafiła już powstrzymać łez. Thomas chciał jej dotknąć, lecz skończyło się to jej odrzuceniem i kolejnym uderzeniem w twarz. Była słaba, a ta sytuacja sprawiła, że pokazała to innym. Nie chciała tego, nie planowała, nie spodziewała się.

 

Od autorki:
No cześć, misiaczki! :*
Jak Wam się podoba? Ja w sumie jestem zadowolona :)
Liczę na komentarze, kocham <33
Szablon by S1K