niedziela, 28 lipca 2013

4. "Szpital"

     Siedziałem na molo trzymając jej delikatną dłoń. Podziwialiśmy czerwone, chowające się za horyzontem słońce, które odbijało się na lekko falującej tafli morza.
- Złap mnie, Zayn! - krzyknęła, śmiejąc się przy tym, i zaczęła uciekać.
Bez namysłu podążyłem za nią. Jej długie, kasztanowe włosy targane były przez wiatr, który uderzał prosto w jej filigranową sylwetkę. Tak bardzo chciałem ponownie dotknąć jej delikatnej dłoni...
Nagle dziewczyna zniknęła mi z oczu. Teraz stałem nad przepaścią. Strach momentalnie wypełnił mnie całego, jednak coś popchnęło mnie ku temu, abym spojrzał w dół... A tam... Tam leżało jej poturbowane ciało. Upadłem na kolana i zacząłem głośno szlochać. Nie panowałem nad sobą.
Nagle grunt zaczął osuwać się spode mnie... Spadałem w dół.
- Nieeeeee!

Mokry od potu, gwałtownie się podniosłem, co nie było zbyt dobrym posunięciem. Silny ból głowy zmusił mnie do powrotu do pozycji leżącej. Zamknąłem oczy, by po chwili znów je otworzyć.
- Widzę, że się pan obudził. - usłyszałem melodyjny, damski głos dobiegający gdzieś z końca pomieszczenia, w którym się znajdowałem.
Spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem wysoką, szczupłą, młodą kobietę o czarnych jak smoła włosach, sięgających do pasa, z których właśnie zaplatała warkocza.
Uważnie przyglądałem się pomieszczeniu, w którym przebywałem. Błękitne ściany, szara podłoga, białe, metalowe łóżka, niewielkie szafeczki przy nich stojące i pościel tego samego koloru. Szpital.
Przez duże okno mogłem spoglądać na zachmurzone niebo i ptaki, które od czasu do czasu przelatywały blisko budynku. Pokój musiał znajdować się wysoko, bowiem nie mogłem nawet dostrzec naszych miejscowych "drapaczy chmur".
Na ścianie znajdującej się naprzeciw mojego łóżka wisiał dość stary, masywny telewizor na żetony.
Na owej sali byłem jedynym pacjentem. Samotność - moja nieodłączna towarzyszka. Cóż za paradoks.
- Jak się pan czuje? - zapytała czarnowłosa zbliżając się do mojego łóżka.
W jej głosie dało się usłyszeć troskę. Ktoś się o mnie martwi? Nie, niemożliwe. Jestem samotnym mężczyzną, który dostał od życia dość mocnego kopa i nie potrafi się po nim podnieść. Jestem nieudacznikiem, a kto by się o takiego martwił?
- Zależy co ma pani na myśli. Samopoczucie psychiczne czy fizyczne? Z tym drugim nie jest źle. - odparłem. Pomimo, że w odpowiedź nie włożyłem żadnych emocji, zdziwiła mnie ona. Dlaczego wypowiedziałem akurat TE słowa, a nie pospolite "dobrze"? Kurwa.
- A co z tym pierwszym? - zadała kolejne pytanie, zmieniając mi w tym czasie kroplówkę.
- Nie sądzę, by to panią interesowało. - mruknąłem lekko niezadowolony.
Nie chciałem jej obarczać moimi problemami. Jej ani nikogo innego. Nie widziałem w tym najmniejszego sensu, tym bardziej, że zaraz opuszczę szpital i więcej się nie spotkamy.

IT MADE NO SENSE.

- Ale interesuje. - posłała mi ciepły uśmiech, który sprawił, że chciałem się przed nią otworzyć. Problem w tym, że bariera, którą odgrodziłem się od świata, nie pozwoliła mi zaufać czarnowłosej. Zdziczałem.
- Może innym razem. - bąknąłem lekko zirytowany jej dociekliwością. 
Pomimo tego, starałem się, aby mój głos brzmiał w miarę przyjaźnie. Nawet wysiliłem się na uśmiech, jednak podejrzewam, że nieszczególnie mi się udało go uformować. Nie potrafię się uśmiechać od czasu, kiedy... Nie myśl teraz o tym, Zayn. Zapomnij.
- Nie będę naciskać, ale jeżeli będzie pan...
- Zayn. Proszę mi mówić Zayn. - przerwałem jej. Wiem, że to niekulturalne, ale czułem się co najmniej dziwnie, kiedy tak młoda kobieta zwracała się do mnie per pan.
- W takim razie, Zayn. Jeżeli będziesz miał ochotę się komuś wygadać, jestem do twych usług. - powiedziała delikatnie się uśmiechając. - Swoją drogą... Jestem Bonnie.
Wyszła. W pomieszczeniu zagościła cisza, do której zdążyłem się już przyzwyczaić. Kumpela mojej towarzyszki - Samotności.

I HATE THEM!

Obudziło mnie lekkie poszturchiwanie mojego ciała, któremu towarzyszył JEJ głos:
- Zayn, Zayn, obudź się.
Z trudem podniosłem powieki, po czym ujrzałem zgrabną sylwetkę czarnowłosej. Ale nie tylko. Za nią stał jakiś mężczyzna, którego dotychczas nie miałem okazji poznać, czy chociażby zobaczyć.
- Witaj, jestem dr. Waters. Teraz cię zbadam i mam nadzieję, że mi na to pozwolisz. - powiedział lekarz. 
Odnosiłem wrażenie, że zwracał się nie do mnie, ale do jakiegoś małego chłopca. Jego głos był nad wyraz grzeczny i lekko przesłodzony. Ostrożnie dobierał słowa tak, jakbym był niespełna rozumu.
- Dlaczego miałbym na to nie pozwolić? Przecież to szpital, tak? - dopytywałem nie do końca rozumiejąc zachowanie mężczyzny.
- Ponieważ mamy tu takie przypadki, które nawet nie pozwalają się dotknąć. - wyjaśnił, a mnie przez głowę przebiegła pewna myśl. Była głupia. Bardzo głupia, ale gdyby się nad tym zastanowić, to w sumie dlaczego miałaby być nieprawdziwa?
- Ekhm... Przepraszam, czy ja jestem w szpitalu psychiatrycznym? - wymamrotałem niepewnie i spojrzałem na Bonnie oraz dr. Watersa, którzy, gdy tylko usłyszeli pytanie, wybuchnęli donośnym śmiechem. A dla mnie ta sytuacja wcale nie była zabawna.
- Nie, to zwykły szpital, Zayn. - rzekła czarnowłosa, powstrzymując się od śmiechu.
- Oh.

IDIOT!

Po kilku badaniach, tj. tomografia, EKG, USG itp. Bonnie przywiozła mnie na wózku inwalidzkim, z powrotem, do mojej sali. Czułem się jak kaleka.
- Zayn, czy jest ktoś, kogo mam zawiadomić o twoim pobycie tutaj? - zapytała dziewczyna, wyczekująco na mnie spoglądając.
Spojrzałem na nią lekko zdezorientowany. Myślami uciekłem do jakiejś innej rzeczywistości. Takiej... nierzeczywistej. Wyłączyłem się zupełnie, a w mojej głowie pojawił się obraz Perrie. Widziałem te wszystkie chwile z nią spędzone. Tęskniłem za tym. Chciałem, aby teraz przy mnie była. Chciałbym ponownie poczuć smak jej ust, zapach jej perfum, sposób w jaki mnie dotykała, w jaki mówiła. Po prostu chciałbym mieć ją znów przy sobie.
- Nie, nie ma nikogo takiego. - mruknąłem spoglądając na szarość panującą za oknem. 
Nie mam pojęcia jak to się stało, ale po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Zayn? - Bonnie podeszła bliżej i chwyciła moją dłoń.
Chyba zauważyła słoną kroplę, której udało się uwolnić spod mojej powieki.
- Chciałbym zostać sam. - szepnąłem, jednak ona nawet nie drgnęła. - Chcę być sam! Nie słyszysz, do cholery?! - wrzasnąłem.
Ton mojego głosu przeraził mnie samego. 
Dziewczyna mocno się wzdrygnęła, zaskoczona moim nagłym wybuchem złości. Gwałtownie wstała i bez słowa opuściła salę. Nienawidziłem okazywać swoich słabości, a jeszcze bardziej nie mogłem tego znieść, gdy następowało to w obecności jakiejkolwiek kobiety. Czułem się wtedy poniżony, w wyniku czego traciłem nad sobą kontrolę.

I'M A CRAZY FOOL...

Minął kwadrans od wyjścia Bonnie, kiedy, zupełnie niespodziewanie, drzwi od sali się otworzyły. Lekko zdezorientowany spojrzałem w tamtym kierunku i ujrzałem dwóch postawnych mężczyzn ubranych w policyjne mundury.
- Możemy porozmawiać? - zapytał jeden z nich.
Formalny ton jego głosu sprawił, że moje ciało i umysł zostały wypełnione milionami obaw. Pomimo strachu, który mną zawładnął, postanowiłem zachowywać się w miarę naturalnie i nie okazywać mojego lęku.
- Naturalnie. - odparłem, siląc się na spokój.

FUCK!



Od autorki:
Rozdział nie jest jakiś szczególnie długi, ale w sumie jestem z niego całkiem zadowolona.
Może nie jest idealny, bo mój styl pisania pozostawia sobie wiele do życzenia, ale nie narzekam.
Obiecałam, że "czwóreczka" pojawi się jeszcze w tym tygodniu, więc jest.
Mam nadzieję, że się spodobał :)

4 komentarze:

  1. coraz bardziej ciekawe ^^ czekam nn . zycze weny ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem dlaczego jesteś zadowolona, bo ja też bym była. Mam nadzieję, że w następnym pojawi się nasza "tajemnicza kobieta" o imieniu Grace. Nie no, tak tylko mówię ;)
    Liczę na to, że Zayn w końcu zapomni o Perrie! Ona nie jest warta jego cierpienia.
    Z niecierpliwością czekam na następny równie genialny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny!
    ~vegasgirl x

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze bardzo chciałabym podziękować za miły i treściwy komentarz u mnie, cieszę się, że komuś podobają się moje wypociny i mam nadzieję, że wpadniesz jeszcze na mojego bloga. :)
    Za czytanie Twojego opowiadania zabrałam się już wczoraj, jednak byłam umówiona i nie miałam czasu, aby skończyć, więc zrobiłam to dzisiaj. Pochłonęłam wszystko niemal na jednym tchu. Historia, którą tworzysz wyjątkowo przypadła mi do gustu. Osobiście nie bardzo przepadam za Zaynem, jednak dzięki takim opowiadaniom, jak to, zaczynam się do niego powoli przekonywać. Mam nadzieję, że uda mu się jak najszybciej zapomnieć o Perrie, która nie jest warta jego uwagi. Teraz potrzebny mu jest ktoś, kto mu w tym pomoże i śmiem twierdzić, że tą osobą będzie Grace. Z pewnością ich kolejne spotkanie będzie bardzo ciekawe, więc nietrudno zrozumieć, że nie umiem się go doczekać. Czuję, że ta historia nie będzie przesłodzona i wypełniona sielskim obrazem miłości, co niezmiernie mnie cieszy. Przed Zaynem i Grace jeszcze długa droga, więc na pewno wydarzy się jeszcze wiele zaskakujących sytuacji. W końcu Zayn musi pogodzić się z rozstaniem z Perrie, a Grace musi skończyć romans z Tomem, co podejrzewam, że wcale nie będzie takie łatwe.
    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham tego bloga <3 Świetnie piszesz uwielbiam to opowiadanie bardzo mnie wciągnęło i liczę na więcej ^^ oxox

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K