środa, 3 lipca 2013

2. "Przypadek"

- Grace, szef cię wzywa do siebie, do gabinetu. - poinformowała mnie wysoka, szczupła szatynka, Emily, będąca sekretarką pana Coopera, prezesa firmy, w której pracuję.
- Już idę. - mruknęłam unosząc wzrok znad dokumentów, które właśnie wypełniałam. Pospiesznie uzupełniłam ostatnią lukę w tabeli, którą sporządziłam, po czym udałam się do gabinetu prezesa.
Szybko przemierzałam jasne korytarze firmy Cooper Corporation mijając wielu jej pracowników. Każdy z nich był ubrany w bardzo elegancki strój, co tylko podkreślało formalność owego miejsca pracy. W końcu dotarłam do celu. Dwa razy zastukałam w dębowe drzwi, a gdy usłyszałam zgodę na wejście do środka, zrobiłam to.
- Witaj, Grace. - rzekł oficjalnie blondyn zasiadający za ciemnym, mahoniowym biurkiem. Siedział na dużym, skórzanym fotelu obrotowym i z zaciekawieniem przyglądał się mojej osobie.
- Dzień dobry, Thomas. - odpowiedziałam dość formalnie. Lubiłam ten sposób wypowiedzi i mogę nawet przyznać, że mężczyźni tak mówiący, w pewnym stopniu mnie pociągali.
Dwudziestoośmiolatek uśmiechnął się zalotnie i wskazał na krzesło stojące na przeciw niego przy biurku, dając mi tym samym do zrozumienia, bym na nim siadła.
- Wyglądasz na spiętą. - powiedział spoglądając na mnie z troską. Już po chwili stał za mną i masował mój kark. To prawda, byłam spięta i to cholernie. A to wszystko przez nadmiar pracy, którą oferuje mi nasz wspaniały prezes masujący właśnie moje plecy. - Mam dla ciebie wspaniałą propozycję. - szepnął mi do ucha, delikatnie przygryzając jego płatek, na co cicho jęknęłam.
Przez chwilę nie czułam jego bliskości. Wszystko stało się jasne, gdy usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Jaki on jest przewidywalny.
Podeszłam do przeszklonej ściany i podziwiałam panoramę naszego wspaniałego miasta.
- Tom, masz żonę i dzieci. - powiedziałam, gdy poczułam jego ręce na biodrach i pocałunki składane na mojej szyi.
- Grace, rozmawialiśmy już na ten temat. - mruknął zirytowany, po czym kontynuował wcześniej rozpoczętą czynność. Niczym się nie przejął. Dupek.
Nie protestowałam. Uwielbiałam spędzać z nim czas i chciałam to robić, pomimo że wiedziałam, iż jest to złe. Mogę przyznać, że w pewnym stopniu byliśmy od siebie uzależnieni. Jedno dla drugiego było niczym najdroższy afrodyzjak i żadne z nas tego nie ukrywało. Pożądaliśmy siebie 24 godziny na dobę.
Jednak ostatnio w mojej głowie coraz częściej pojawiały się wyrzuty sumienia. Przecież Thomas jest żonaty i ma dwójkę dzieci, do cholery, więc co ja robię?! Czuję, że rozbijam szczęśliwą rodzinę, lecz za każdym razem, kiedy tylko wspominałam o tym Cooperowi, on skutecznie wybijał mi te myśli z głowy twierdząc, że to tylko seks. Nic więcej.
Podczas składania pocałunków na mojej szyi, linii szczęki i karku, rozpinał mi koszulę. Nie przeszkadzało mu to, że stałam do niego tyłem. Jego zwinne dłonie szybko pozbyły się moich ubrań, zostawiając mnie tylko w czerwonej, koronkowej bieliźnie i niebotycznie wysokich szpilkach. Staliśmy na przeciwko siebie mierząc się wzrokiem. Wzrokiem pełnym pożądania.
- Zdejmij koszulę... i spodnie. - mruknęłam.
- Ja ci pomogłem, panno Picket.
- Nie prosiłam cię o to.
- Chcesz się teraz kłócić?
- Tak. - zaśmiałam się i szybko do niego podeszłam. Nawet nie zdążył zareagować, kiedy rozerwałam mu koszulę i rzuciłam gdzieś w kąt gabinetu. Spodni pozbyłam się równie szybko.
- Nie poznaję pani, panno Picket. - powiedział widocznie zadowolony z mojego zachowania.
- Zamknij się Cooper. - warknęłam z szelmowskim uśmieszkiem, po czym, dosłownie, rzuciłam się na blondyna.

Jakiś czas później...

W pośpiechu zakładaliśmy swoje ubrania i doprowadzaliśmy gabinet do porządku. Powodem tego wszystkiego był telefon od pani Cooper, która zadzwoniła do swojego męża oznajmiając, iż jest już w firmie i ma dla niego niespodziankę. Na nic zdały się teksty typu: "Kochanie, mam dużo pracy", "jestem zajęty" lub "nie ma mnie w biurze". Kobieta była nieugięta i stwierdziła, że tak czy inaczej do niego przyjdzie. Boże, co za uparciuch.
Nagle w całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk stukania do drzwi.
Tom podszedł do nich i przekręcił klucz w zamku, po czym wpuścił swoją żonę do środka. Jednak za nim pojawiła się w gabinecie, porozkładałam na biurku różne papiery i udawałam, że coś notuję. Genialna strategia.
- Mówiłeś, że jesteś zajęty. - warknęła. - I, że nie ma cię w biurze. - Wyraz jej twarzy był nieodgadniony. Jedynie ton głosu zdradzał emocje, które nad nią panowały.
- Bo jestem. To moja pracownica, panna Picket. Właśnie omawiamy sprawy budżetu firmy. Nie masz powodów do zazdrości. - odpowiedział spokojnie Tom. Za spokojnie, jak dla mnie. Cholera, dobry z niego aktor. Mówił to z takim przekonaniem, jakby faktycznie to była prawda.
- Oh. - rudowłosa wyglądała na skonfundowaną. - Ja... przepraszam... ekhm. Jestem Lisa. - młoda kobieta podeszła do mnie podając mi dłoń.
- Grace. Miło mi panią poznać, pani Cooper. - odpowiedziałam siląc się na spokój, którego nie potrafiłam do końca okazać. Pomimo tego, żona mojego prezesa chyba kupiła tę całą historyjkę. Uścisnęłam jej dłoń i delikatnie się uśmiechnęłam.
Nagle w całym gabinecie zapadła grobowa cisza, która zupełnie mi nie odpowiadała. Czułam się co najmniej niezręcznie. W końcu Thomas postanowił ją przerwać. Dzięki Bogu.
- To co to za niespodzianka, skarbie? - zapytał głosem, którego jeszcze w życiu nie słyszałam. Przynajmniej nie w jego wydaniu. Był tak słodki, że myślałam, iż za chwilę zwrócę dzisiejszy lunch.
Czy tylko on czuł się swobodnie i normalnie w tej sytuacji? Psychol.
- Przepraszam Grace, ale chciałabym zostać z mężem sam na sam. - rudowłosa zwróciła się do mnie, uprzejmie się przy tym uśmiechając... i delikatnie rumieniąc? No to będzie się działo...
- Rozumiem. Do widzenia pani Cooper, panie Cooper. - powiedziałam formalnie i z ogromną ulgą opuściłam gabinet.

***

Wybiła godzina 16:00, co oznaczało, iż zakończyłam pracę na dziś. Schowałam swoje rzeczy do torby, pogasiłam światła i opuściłam gabinet, w którym urzędowałam. Szybkim krokiem wyszłam z budynku firmy i skierowałam się w stronę mojego mieszkania, w centrum miasta. Jedyną rzeczą, o której teraz marzyłam była gorąca kąpiel w towarzystwie świec i płatków róż. Czerwonych róż. Uwielbiam je. Musiałam się odprężyć, przemyśleć parę spraw...
Idąc tak ulicami mojego miasta obserwowałam przechodzących obok ludzi. Nigdy tego nie robiłam, a przynajmniej nie świadomie. Dziś... sama nie wiem, co mną kierowało. Po prostu obserwowałam tych ludzi i zdałam sobie sprawę z tego, że gdyby nie ta inność, wyjątkowość każdego z nich, nasze życie byłoby nudne i monotonne. Nie potrafię wyobrazić sobie świata zapełnionego milionami ludzi takimi, jak ja. Chyba bym musiała popełnić samobójstwo.
Moje idiotyczne przemyślenia przerwał mi widok leżącego na chodniku mężczyzny. Pierwsza myśl - schlał się i odsypia, jednak kiedy podeszłam bliżej ujrzałam jego zakrwawioną twarz. Kurwa.
Chciałam szybko wyjąć telefon z torby, jednak błyskawiczne znalezienie go tam graniczyło z cudem, więc wysypałam całą jej zawartość na chodnik.
- Halo? Pogotowie? - pytałam, kiedy znalazłam komórkę i wybrałam odpowiedni numer.


Od autorki:
Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się następny rozdział.
Do piątku na pewno nie uda mi się go napisać, a w sobotę wyjeżdżam na tydzień lub dłużej,
więc pojawi się on dopiero, gdy wrócę, ponieważ wątpię, iż się wyrobię do piątku.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

6 komentarzy:

  1. Kurde biedny Zayn ma same problemy w życiu
    :-C Teraz pod koniec to się przestraszyłam zakrwawiona twarz :-X
    Mam nadzieję że wszystko będzie w porządku

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zniechęcaj się, kochana.
    Zazwyczaj tak jest, że ludzie czytają, a nie komentują. Już zdążyłam się się do tego przyzwyczaić.
    Ale te najwierniejsze czytelniczki powiedziały mi, że nie muszę pisać tylko i wyłącznie dla innych. Wiadomo, że jest to miłe, kiedy ktoś przeczyta twoje dzieło i skomentuję, bądź skrytykuję, ale ważniejsze jest to, że to Twoja pasja i lubisz to robić. I choćbyś miała to robić dla samej siebie, to nie przestawaj. Przeczytałam dwa rozdziały i jestem pod wrażeniem. Na pewno będę zaglądać wcześniej. Zaprosiłabym na swojego bloga, lecz jest on na pingerze. Jeżeli masz ochotę czasem wpaść, to zapraszam : http://vegasgirl1.pinger.pl/ Czekam na kolejny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło. Choć są tu dopiero 2 rozdziały i prolog. Nie mogę się doczekać nn :D
    Katie xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ejże, nie załamuj się. Czytelnicy raz są, a raz ich nie ma. Ja właśnie tu wpadłam i tak się zaczytałam, że z niecierpliwością będę czekać na dalsze losy bohaterki. Bardzo ciekawie nakreśliłaś charaktery swoich postaci. I ogólnie bardzo dobrze piszesz. :)) Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę.
    czerwona-krolowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj! Jeśli chcesz poczytać o trudnej przyjaźni damsko-męskiej zapraszam do zapoznania się z moim nowym opowiadaniem. Pozdrawiam :)
    http://www.mallory.blogujaca.pl

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K