piątek, 17 stycznia 2014

4. "Nie podpiszę tego"

     Rozumiał ją.
     Rozumiał, że chce zrezygnować ze względu na ich relacje, jednak musiał zrobić wszystko, by zatrzymać ją w firmie. Już nie myślał o tym, że mogliby do siebie wrócić, ale nie mógł stracić jednego z najlepszych pracowników. O nie.
- Dlaczego? - zapytał równie poważnym tonem.
Skanował uważnie jej twarz próbując doszukać się jakichkolwiek emocji, które zdradziłyby jej stan. Obojętność, którą wręcz emanowała sprawiała, że nie miał pojęcia jak się zachować, bo nie znał jej myśli. Jeszcze kilka dni temu było zupełnie inaczej. Lepiej.
- Powody osobiste. - odparła, jednak w tym momencie Thomas ujrzał jej zawahanie, zwątpienie, niepewność i ból, który sprawiała jej ta rozmowa.
Nie chciał, by cierpiała. Nienawidził siebie za to, że ją stracił, bo nikogo innego nie mógł o to obwiniać. Słowa, które padły wczoraj z jego ust wypowiedziane były w złości. Nie panował nad sobą. Widok Grace z tym Mulatem był dla niego niczym tysiące ostrzy wbitych w jego serce. Nie potrafił pogodzić się z tym, że ma kogoś innego, kto sprawia, że się uśmiecha. W dodatku tuż po tym jak zerwali. Nienawidził siebie za to wszystko.
- To nie jest żadne uzasadnienie. - bąknął blondyn.
- Z całym szacunkiem, ale jest pan moim pracodawcą, zatem nie powinno pana interesować moje życie prywatne. Łączą nas tylko stosunki zawodowe, które dziś chcę zerwać. Z powodów osobistych. - odparła kobieta nie spuszczając wzroku z Coopera.
Zachowywała się bardzo profesjonalnie, co zaimponowało Thomasowi, jednak zabolało go to, iż zwracała się do niego per pan, a relację między nimi określiła jako czysto zawodową.
Czyżby całkowicie przekreśliła ich związek? Czyżby wymazała wszystkie spędzone razem chwile z pamięci? Niemożliwe...
- Grace, jesteś jedną z moich najlepszych pracownic. Myślisz, że pozwolę ci odejść, ot tak?
Nie spodziewała się takich słów, jednak nie dała po sobie tego poznać. Była profesjonalistką i tego samego oczekiwała od Thomasa. Niestety się zawiodła. Widziała, że on nadal ma nadzieję na to, że do siebie wrócą. Jednak dla niej ich związek to już przeszłość. Nie ma zamiaru ponownie łączyć się z mężczyzną, który tak mocno ją zranił. Gdyby jej nie zwyzywał, może wtedy... Jednak co się stało, to się nie odstanie.
- Nie potrzebuję pańskiego pozwolenia tylko podpisu. Przykro mi, ale już zadecydowałam. Nie mam zamiaru tutaj dłużej pracować. - oznajmiła sucho.
Zirytowało ją zachowanie Coopera. Nie powinien ingerować w jej decyzje i życie prywatne. Jeśli składa wymówienie, pracodawca ma obowiązek podpisać jej dokumenty i pozwolić odejść.
- Nie podpiszę tego.
- Słucham?
- Nie podpiszę tego.
Panna Pickett zamknęła oczy, oparła się o biurko i zaczęła głęboko oddychać w celu uspokojenia się. Nie odpowiadało jej to, iż nie może dostać tego, o co prosi. Chce się zwolnić i zrobi wszystko, by do tego doszło. Przynajmniej tak sobie wmawiała.
- Dlaczego? - zapytała.
Jej głos drżał, jednak było to skutkiem tylko i wyłącznie zdenerwowania kobiety.
- Ponieważ jesteś jednym z moich najlepszych pracowników. - powtórzył swoje uzasadnienie, jednak dla Grace nie było ono wystarczające.
- Są lepsi i będą lepsi. Kiedy składam wymówienie ma pan obowiązek podpisania go. Tak jest zapisane w naszej umowie. Może powinnam ją panu przeczytać dla przypomnienia?
- Dobrze znam jej treść. Jest w niej zawarty również punkt o tym, że kiedy pracownik składa taki dokument, mam prawo do tego, by go przekonać do kontynuowania pracy w firmie. Może powinienem przeczytać ci ponownie jej treść? - Szach i mat. Cooper wygrywa.
- Nie trzeba. - mruknęła i zrezygnowana usiadła na fotelu.
Cooper posłał jej zwycięski uśmieszek, który, gdyby tylko mogła, chętnie zmazałaby z jego twarzy za pomocą swojej pięści.
Nie wiedziała co robić. Czuła się przegrana, Wiedziała, że Thomas nie odpuści.
- A teraz powiedz dlaczego chcesz się zwolnić. - powiedział blondyn zajmując miejsce na przeciwko niej.
- Nie mam zamiaru więcej na ciebie patrzeć. Zadowolony? - warknęła.
Uuu, zła Grace... to seksowna Grace - tak uważał Cooper i widząc ją właśnie taką miał ochotę rozzłościć ją jeszcze bardziej, a potem wykorzystać to w łóżku. Jednak nie miał już takiej możliwości. A może...?
- Złość piękności szkodzi. - skomentował, co sprawiło, że Grace od wybuchu dzieliło naprawdę niewiele.
Podniosła się i podeszła do blondyna. Chwyciła Thomasa za  kołnierz od koszuli i zmusiła do wstania. Takiej jej jeszcze nie znał. Podobało mu się to.
- Albo mnie zwolnisz, albo spotkamy się w sądzie. - zagroziła i w tym momencie Cooper wpił się w jej usta. Namiętnie, agresywnie, z miłością...
Nie planował tego, to był impuls. Nie mógł się powstrzymać, wszystko wymsknęło mu się spod kontroli. Grace działała na niego właśnie w taki sposób i nie mógł sobie z tym poradzić, nawet się nie starał. Podobało mu się to, zdecydowanie.
Na początku stawiała opór, wyrywała się, rzucała, kopała, jednak ostatecznie całkowicie poddała się Cooperowi, jego urokowi i umiejętnościom.
Kiedy oni się, za przeproszeniem, pieprzyli Zayn czekał na Grace w jej gabinecie i nie wiedział co ze sobą zrobić. Ostatecznie postanowił poznać chociaż w najmniejszym stopniu firmę, w której pracowała panna Pickett. Gdy tak krążył korytarzami, nagle przed oczyma mignęła mu znajoma sylwetka, jednakże stwierdził, że to umysł płata mu figle i zignorował to dopóki nie ujrzał jej po raz kolejny. Tym razem ze wzajemnością.
Powiedzieć, że był w szoku to zdecydowanie za mało. Jego zdziwienia nie da się opisać słowami. To było coś... wielkiego, niespotykanego. Miałam wrażenie, że ujrzał ducha albo coś znacznie gorszego. Coś w co nie wierzył, a nagle mu się ukazało. Nie był przerażony. Był skonsternowany i zszokowany. Nie był w stanie wykonać żadnego kroku, dopóki ona tego nie zrobiła. Podeszła do niego i posłała delikatny uśmiech.
- Witaj, Zayn. - powiedziała i w tym momencie do głowy Malika powróciły wszystkie wspomnienia z nią związane i uderzyły w niego z potrójną siłą. Nie chciał tego. Zakończył ten rozdział w swoim życiu. Teraz miał się skupić tylko i wyłącznie na Grace.
- Perrie... - szepnął nadal ogromnie zdziwiony. Nie wierzył, że to się dzieje na prawdę.
- Jak się masz? - zapytała blondynka, która wydawała się czuć komfortowo w zaistniałej sytuacji. Czyżby faktycznie zapomniała o tym, co ich łączyło? Nie poczuła nic, kiedy go zobaczyła? Te i inne pytania pojawiały się w głowie Zayna w kolejnych sekundach. Nie mógł znieść natłoku myśli.
Nie odpowiedział. Nie był w stanie. Szok, który całkowicie nim zawładnął w momencie, kiedy ją zobaczył, do tej pory go nie opuścił, a wygląd kobiety wcale mu tego nie ułatwiał.
Wypiękniała, zdecydowanie. Prezentowała się niesamowicie. Długie, wyprostowane blond włosy spływały kaskadami po jej plecach i ramionach, czarna koszula z ćwiekami na kołnierzyku oraz zwężane spodnie w kolorze czerwonym idealnie podkreślały atuty jej ciała. Uśmiechnięte usta podkreślone bordową szminką i błękitne oczy ozdobione czarną kreską doskonale pasowały do jej wspaniałej urody. Była piękna, niezaprzeczalnie. W tym momencie Zayn byłby w stanie powiedzieć, że Grace przy jego byłej nie jest wcale tak idealna, za jaką ją dotychczas uważał. Jednak był w szoku, nie myślał normalnie.
- Co ty tu robisz? - wyjąkał, po czym od razu odchrząknął, by przywrócić się choć w najmniejszym stopniu do porządku.
- Pracuję tu. Od wczoraj. - posłała mu delikatny uśmiech.
Nie spuszczała z niego wzroku. Była pod wrażeniem. Wymężniał, a kilkudniowy zarost dodawał mu seksapilu. Gdyby tylko mogła, rzuciłaby się na niego. Tu i teraz. Jednak wiedziała, że jest to niemożliwe. Zerwali. Zdradziła go, czego nie mogła sobie wybaczyć do tej pory. Kochała go nad życie i nie potrafiła zrozumieć dlaczego postąpiła w ten sposób wobec niego. Uważała go za tego jedynego, więc zerwała wszelki kontakt ze swoim kochankiem. Przez długi czas nie mogła na siebie spojrzeć, na Michaela również. Obwiniała jego i, głównie, siebie za to, co się stało. Za to, że straciła miłość swojego życia. Chciała popełnić samobójstwo, jednak Bóg "podarował" jej wspaniałych przyjaciół, którzy byli przy niej w trudnych chwilach i otoczyli ją opieką oraz wsparciem, dzięki czemu nadal żyje. Co więcej, spotkała swojego ukochanego. Miała świadomość tego, iż może być teraz w związku z kimś innym i może być szczęśliwy z ową kobietą. Bolała ją ta myśl, jednak cieszyła się, że jego życie jakoś się ułożyło, choć tak naprawdę nie wiedziała, jak ono teraz wygląda. A chciała, lecz Zayn nie wydawał się chętny do jakiejkolwiek rozmowy, dlatego też postanowiła odpuścić i powrócić do swoich obowiązków. W końcu wczoraj zaczęła tutaj pracę, a szef może przyjść w każdej chwili i ją skontrolować.
- Muszę wracać do pracy. Miło było cię zobaczyć. - powiedziała i już chciała odejść, lecz zatrzymał ją głos Malika. Głos, za którym tak bardzo tęskniła. Głos mężczyzny, którego tak bardzo chciała mieć znów przy sobie.
- Zaczekaj... - Nie wiedział, co chciał osiągnąć i dlaczego to słowo wypłynęło z jego ust, jednak miał wrażenie, że musiał porozmawiać z Perrie. O tym, co było, jest i będzie. To dziwne, kiedy jeszcze wczoraj jego myśli w 100% wypełniała Grace. - Może masz ochotę na lunch? - zapytał niepewnie. Czuł się jak nastolatek, który po raz pierwszy zagadał do dziewczyny, w celu umówienia się z nią na randkę.
- Chętnie. Jutro?
- Jutro.
Żadne z nich nie miało pojęcia, że w momencie, gdy oni stali naprzeciw siebie i posyłali sobie pełne zadowolenia uśmiechy, Thomas i Grace właśnie szczytowali.
To był szybki numerek. Jeden z tych, które towarzyszyły im dość często, kiedy jeszcze byli razem. Z tą różnicą, że dzisiejszy był intensywniejszy i przepełniony miłością, którą Cooper darzył kobietę o kasztanowych włosach.
- To nie powinno się wydarzyć. - mruknęła zdenerwowana Grace, po czym chciała wstać w celu ubrania się, jednak blondyn pociągnął ją w dół, w wyniku czego wylądowała u niego na kolanach.
Ponownie zaczęła się wyrywać, jednak jego uchwyt był tak silny, że nie dała rady się uwolnić. Nienawidziła uczucia bezsilności. Nienawidziła chwil, kiedy nie mogła poradzić sobie z problemami, a jednym z nich był Cooper.
- Nienawidzę cię. - szepnęła i zalała się łzami. Znowu. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Irytowało ją jej własne zachowanie. Nie poznawała siebie samej. - Nienawidzę, rozumiesz?! - krzyczała uderzając pięściami o jego klatkę piersiową. - Mącisz w moim życiu, jak mało kto. Nie chcę cię tu! Miałeś się w nim więcej nie pojawić! Byłam szczęśliwa, a ty to wszystko spierdoliłeś! Nienawidzę cię za to, Cooper. Nienawidzę! Jesteś cholernym egoistą, który myśli tylko i wyłącznie o sobie! Nienawidzę cię! Nienawidzę! Nienawidzę! Nienawidzę... - ostatnie słowo wyszeptała zmęczona zaistniałą sytuacją, ich relacją, smutną rzeczywistością. Wszystkim. Miała dość. Potrzebowała odpoczynku.
W końcu Thomas ją puścił, a ona mogła na spokojnie się ubrać. Kiedy to nastąpiło, podeszła do drzwi i chwyciła klamkę.
- Zostanę w firmie, ale nie masz prawa mnie dotykać w żaden sposób. Nie możesz mnie prowokować, patrzeć na mnie tym swoim zakochanym wzrokiem, wabić, faworyzować. Masz mnie traktować tak, jak pozostałych pracowników. W przeciwnym razie nigdy więcej mnie nie zobaczysz. - oznajmiła, po czym skierowała się do łazienki, aby poprawić makijaż, a następnie powróciła do swojego gabinetu, gdzie czekał na nią Zayn.
- I co? - zapytał Mulat, kiedy tylko ujrzał filigranową kobietę.
- Będę tu nadal pracować. Zawarliśmy pewną umowę. - bąknęła, nawet na niego nie spoglądając. Wszystko dookoła wydawało się bardziej interesujące.
- Też "seks-przyjaciele"? - nie chciał tego powiedzieć. Nie wiedział, co w niego wstąpiło, dlatego od razu skruszony przeprosił.
Pickett najwidoczniej nie bardzo wzięła sobie do serca jego słowa, bowiem myślami cały czas krążyła wokół tego, co niedawno wydarzyło się w gabinecie prezesa i zarazem założyciela firmy.
Malik nie rozumiał zachowania towarzyszki. Jeszcze wczoraj płakała z powodu Coopera, twierdziła, że nie chce go więcej w swoim życiu, a dziś, kiedy miała się zwolnić - zawarła z nim jakąś umowę i kontynuuje pracę w firmie. Nie rozumiał tego. Ona z resztą też.



Od autorki:
No troszkę mi zeszło z tym rozdziałem, za co bardzo przepraszam.
Brak czasu. Postaram się nadrobić w ferie wszelkie zaległości, napisać kilka kolejnych rozdziałów, o ile mi się uda i będę mieć wenę.
Tym czasem pozdrawiam i czekam na komentarze xx

9 komentarzy:

  1. wiesz co pokręcone to opowiadanie, bez żadnego sensu.. na początku opowiadania we wspomnieniach ojciec Grace zginął na wojnie a później niby jakiś zamach ,WTF ? może ułóż sobie na początek jakąś strategię i się jej trzymaj, co ?
    i te wtrącenia, jakieś głupie komentarze, po co to komu?
    na pisarkę to Ty się nie nadajesz..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, faktycznie. Myślę, że jest to winą mojego roztargnienia i tego, iż pisałam wówczas kilka opowiadań jednocześnie i w jednym z nich ojciec głównej bohaterki zginął na wojnie. Pomyliłam się, przepraszam, jednak już nie chcę tego wszystkiego poprawiać, bo musiałabym napisać od nowa dwa rozdziały, jak nie więcej. Poza tym zaraz i tak kończę to opowiadanie.
      W każdym bądź razie wersja prawidłowa, to zamach.
      Jeśli chodzi o to, że nie nadaję się na pisarkę - możliwe. Nawet nie myślałam o tym, by nią w przyszłości zostać. Piszę dla zabicia nudy i dlatego, że to po prostu lubię. Nie musi ci się podobać.
      Komentarze wstawiam, ponieważ pisze teraz w trzeciej osobie, a jednak chciałabym "brać udział" w wydarzeniach choć w najmniejszym stopniu.
      Jeżeli nie podoba Ci się ten blog, opowiadanie i mój styl pisania, to nie rozumiem co tutaj robisz i dlaczego to czytasz?

      Usuń
  2. W ciekawym kierunku poszłaś, muszę przyznać. Jestem ciekawa czy to koniec Zayna i Grace. Muszę przyznać, że (może z niezrozumiałych) powodów zawsze lubiłam ją z Thomasem. Odszedł od żony dla niej, wydaje mi się, że on na prawdę go kocha. Chodź po 1 rozdziale tej części miałam do niego trochę negatywne odczucia. Ale nie dziwie się mu. Szczerze ? Lubie Zayna i Grace razem, ale uważam, że to co jest między nimi to tylko pożądanie, natomiast między Grace i Thomasem jest właśnie to większe uczucie. Co do Perrie, to tak jak napisałaś - żałuje tego co zrobiła. W jakimkolwiek kierunku pójdziesz nadal będę ubóstwiać twoje opowiadanie, bo uwielbiam twój styl pisania. Czekam na następny z niecierpliwościom, mogłabyś powiedzieć mniej więcej kiedy będzie ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam bladego pojęcia, szczerze mówiąc.
      Jeszcze go nie napisałam, a póki co nie bardzo mam czas i wenę :(

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział, strasznie podoba mi się nowy wygląd bloga <3. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  4. PS. Gratuluję 16 000 wyświetleń ! :) Zobaczysz dobijemy do 20 000. Moim zdaniem powinnaś bardziej zareklamować bloga, żeby np. na innych były odnośniki do twojego ;) Bo jest zdecydowanie warty czytania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem czy warty? Za niedługo i tak go skończę, więc nie wiem czy jest sens :p

      Usuń
    2. kończysz ? czyli masz już pomysł na koniec ? :D

      Usuń
  5. No pięknie Grace postąpiła. Byłam na dobrej drodze, żeby polubić tę postać, ale właśnie zawróciłam. Tym całym numerkiem jeszcze bardziej potwierdziłam się w swoim współczuciu do Zayna. W ogóle jakie to niesamowicie ironiczne.. Zayn spotyka swoją byłą, która go zdradziła, w momencie, gdy jego nowy obiekt westchnień akurat bezczelnie robi to samo. Ja rozumiem, że Grace jest rozdarta, roztrzęsiona, minęło zbyt mało czasu, żeby mogła się uodpornić na takie "gesty" ze strony Coopera, ale nie zmienia to faktu, że właśnie stała się największym hipokrytą tego opowiadania. No, no. Czekam aż Malik się o tym dowie. A jak się nie dowie teraz, to kiedyś na pewno. Czym on sobie na to zasłużył, eh.. Nic tylko współczuć mu i tyle. Czekam na ciąg dalszy. Może Grace raczy się ogarnąć. Poza tym jej decyzja o zostaniu w firmie jest jednym słowem żenująca. Jeszcze niech się z Perrie nieświadomie zaprzyjaźni, to będzie taki dramat, że szok. Przynajmniej będzie ciekawie :D Let the battle begin. Życzę weny i pozdrawiam<3

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K